Radom 90.7 FM | Końskie i Opoczno 94 FM | Skarżysko Kam. 94.5 FM | Kozienice 97.9 FM
Na antenie:
PRZEBOJE Z NUTĄ NOSTALGII
Radio Plus Radom
Patron dnia: św. Jerzy, męczennik
Dziś jest: Środa, 24 kwietnia 2024

DIECEZJA RADOMSKA

Śladami Jezusa

niedziela, 01 kwietnia 2018 20:03 / Autor: Jakub Szczechowski
fot. Radio Plus Radom
Jakub Szczechowski

Ziemia Święta nazywana jest Piątą Ewangelią. Zgłębiło ją i to pieszo 10 pielgrzymów. Na tak wymagającą pielgrzymkę zdecydowali się Rycerze Kolumba z Radomia i Kozienic.

Projekt nazwali po prostu "Drogą Jezusa". - Projekt zaczął rodzić się na pielgrzymce Via Misericordia. Kiedy 2 lata temu szliśmy pieszo z Rzymu do Krakowa, wtedy żartowaliśmy wieczorami, że jak przejdziemy tę drogę, to gdzie dalej. Najpierw padło hasło: "Chodźmy do Jerozolimy', ale trzeba byłoby iść pół roku, więc zacząłem się zastanawiać jaką formę znaleźć takiej właśnie pielgrzymki. To było jedno, a drugie narodziło się, kiedy pielgrzymowałem do Ziemi Świętej z grupami pielgrzymkowymi. Któregoś razu zobaczyłem, że pojedyncze osoby idą na Górę Tabor z różańcem w ręku, więc można znaleźć czas, żeby zamiast brać taksówkę, wejść pieszo na górę. My stawiamy sobie większe zadania, dlatego postanowiliśmy tę Drogę Jezusa przejść na pieszo - opowiada w Radiu Plus Radom kapelan Rycerzy Kolumba ks. Wiesław Lenartowicz.

Wyznacznikiem trasy były tajemnice różańcowe. Zresztą w czasie drogi Rycerze odmawiali Nowennę Pompejańską, a więc wszystkie cztery części Różańca. Rozpoczęli 9 lutego. Droga nie należała do najłatwiejszych. - Nasz szlak pielgrzymkowy był wytyczany przez miejsca najważniejsze dla chrześcijan i w związku z tym, że chcieliśmy faktycznie dotknąć tych miejsc, one były dla nas do osiągnięcia różnymi drogami. W większości były to szlaki szutrowe, bagniste, górskie, sporadycznie wchodziliśmy na drogi asfaltowe. Bardzo ciężki teren - wspomina Andrzej Trzosek. - Podłoże gliniaste. Spadł deszcz. Wiał dosyć chłodny wiatr. Do butów kleiła się glina, która dodawała kilogram do półtora kilograma ciężaru. To były takie dodatkowe trudy - uzupełnia Krzysztof Orzechowski, który w Ziemi Świętej był trzeci raz.

- Otworzyła się nam jeszcze bardziej Ewangelia. Chrystus pozwolił nam na jej mocniejsze doświadczenie. Zrozumiałem ją jeszcze bardziej - przyznaje Andrzej Trzosek. - W Bazylice Narodzenia i na Polu Pasterzy zrozumiałem sens objawienia anioła w stosunku do pasterzy. Jak mieliśmy okazję oglądać tych pasterzy na zboczach gór, to byli ludzie zaniedbani, dość prości, zachowujący się dość agresywnie albo ewentualnie wyzywająco. Podejrzewam, że takimi byli też ci ludzie, którym anioł objawił radosną nowinę. I oni podjęli ten temat, ruszyli i zobaczyli, zobaczyli i uwierzyli. My też byliśmy takimi pasterzami, przychodząc z bagażem swoich doświadczeń życiowych - kontynuuje. Był Nazaret, było Betlejem. Emaus, Ain Karim, oczywiście Jerozolima i wiele innych miejsc. W "mieście świętym" trzech religii nasi pątnicy przygotowali się na Wielki Post. Droga krzyżowa w Jerozolimie wymaga jednak wysiłku skupienia się, pokonania chaosu. Ale czy 2 tysiące lat temu było spokojnie i refleksyjnie? - Tam jest targ po prostu. Są kaplice, zresztą nie wszystkie stacje mają kaplice. Czasami jest to tylko zamontowana na ścianie płyta z numerem. Czasem są to kościoły, gdzie można zejść - opisuje ks. Lenartowicz.

Teraz pielgrzymka owocuje. - Tę pielgrzymkę odbieram jako dar Opatrznościowy. Zbliżając się do wieku emerytalnego chciałem zakończyć swoje wyzwania pielgrzymkowe pielgrzymką do Ziemi Świętej. Podjąłem ten temat z taką nadzieją, że będzie dane mi doświadczyć jeszcze mocniej Chrystusa. Siła oddziaływania tych miejsc jest tak wielka, że człowiek przemienia się. Pozwoliłem sobie na gest odnowienia chrztu przez zanurzenie w Jordanie. Woda brudna, stosunkowo zimna, ale to nie miało znaczenia dla mnie. Pragnąłem wejść i powiedzieć Chrystusowi: Dziękuję Ci Boże za to wszystko - to podsumowanie Andrzeja Trzoska.

Dla Krzysztofa Orzechowskiego najbardziej znaczące było wejście na Górę Tabor, droga z Ain Karim do Emaus oraz doświadczenie pielgrzymowania wspólnego z synem. - Bya to pierwsza nasza wspólna wyprawa o takim charakterze. To miało niesamowite znaczenie dla mnie. Mam nadzieję, że też dla mojego syna - konstatuje.

 Ks. Wiesław wybrał się na pielgrzymkę z rodzonym bratem. Jeden wymiar to zatem wymiar rodzinny. Ks. Lenartowicz zaskoczony był górzystością terenu wobec wrażeń z poprzednich pielgrzymek. Dużą wartością tej inicjatywy był duch modlitwy. Grupa ta wyróżniała się wśród innych pielgrzymów właśnie rozmodleniem. Oni mieli na to czas. Nie gonili od punktu do punktu, od zdjęcia do zdjęcia. Wymowne był też finał w Emaus. - Można o Ewangelii, o Kościele gadać, tak jak uczniowie zmierzający do Emaus albo można rozważać z perspektywy wiary, Pisma Św., kiedy doszedł do nich Jezus i zaczął wyjaśniać pisma. Przecież oni gadali o zmartwychwstaniu, ale o ilu my rzeczach z życia Kościoła gadamy i nic z tego nie wynika albo gadamy z zupełnie innej perspektywy, natomiast serce dopiero zaczyna pałać, kiedy patrzymy na to z perspektywy wiary. Myślę, że to się udało - to popielgrzymkowa refleksja ks. Wiesława Lenartowicza.

TU można znaleźć bogatą relację fotograficzną z pielgrzymki. Poniżej część z zaprezentowanych przez pielgrzymów zdjęć.