Radom 90.7 FM | Końskie i Opoczno 94 FM | Skarżysko Kam. 94.5 FM | Kozienice 97.9 FM
Na antenie:
KTO RANO WSTAJE
Kasia Kozimor, Tomek Waloszczyk
Patron dnia: św. Stefan IX, papież WIELKI PIĄTEK
Dziś jest: Piątek, 29 marca 2024
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 238.

DIECEZJA RADOMSKA

Misjonarka Martyna Sowa - misja drogą do świętości

piątek, 29 października 2021 20:00 / Autor:

Martyna Sowa to animatorka Ruchu Światło-Życie Diecezji Radomskiej, która tegoroczny wrzesień spędziła na misjach w Tanzanii. To był jej pierwszy wyjazd misyjny. W Radiu Plus opowiedziała o swoim powołaniu, doświadczeniu i planach na najbliższy czas.

- Kiedy byłam na studiach w Warszawie, przeżywałam kryzys związany z moim byciem w Kościele. Przez kilka miesięcy nie chodziłam do kościoła, nie przyjmowałam sakramentów. W końcu zdecydowałam się pójść i wtedy moje serce zawołało: „Boże, jak ja Ciebie potrzebuję! Po tym Pan Bóg postawił na mojej drodze Magdę Kowalik, animatorkę Ruchu Światło-Życie, która jako pierwsza z oazy wyjechała na misję do Afryki i przez swoją działalność zainspirowała mnie do wstąpienia do Diakonii Misyjnej. To był też powrót do fundamentu, jakim w moim życiu była oaza - przyznała Martyna Sowa.

- Kiedy już na poważnie decyzja pojechania na misję pojawiła się w mojej głowie, zaczęłam przekładać to na następny rok, kiedy będzie mniej obowiązków. W końcu po kolejnym telefonie Magdy Kowalik i pytaniu: „To jak, Martyna? Jedziesz na misję?”, powiedziałam „Dobra Magda, jadę” i tak się zaczęło.

Przygotowaniem do misji Martyny były spotkania organizowane przez Centralną Diakonię Misyjną. Uczestnicy m.in. rozmawiali o doświadczeniach misyjnych innych animatorów i dzielili się Słowem Bożym w języku angielskim.

- To był mój pierwszy wyjazd misyjny, ale też zagraniczny. Najbardziej obawiałam się bariery językowej. Miałam olbrzymią blokadę w mówieniu po angielsku. Bardzo bałam się też lotniska, byłam przekonana, że zgubię się albo zostawię gdzieś bagaż lub nie dopilnuję formalności, bo jestem niesamowicie zakręconą osobą. Bałam się też, jak zareaguje mój organizm na jedzenie i klimat. Najbardziej bałam się i najbardziej rozeznawałam, jaka jest motywacja mojego wyjazdu. Czy wyjeżdżam, bo chcę udowodnić coś sobie albo innym ludziom, czy robię to ze względu na Pana Boga. Oczywiście była też obawa, czy zdążymy uzbierać pieniądze na organizację rekolekcji w Tanzanii, zwłaszcza że zaczęłam robić to na ostatnią chwilę. Na szczęście Pan Bóg tak pokierował, że te obawy nie wygrały i wola Pana Boga mogła wypełnić się - powiedziała misjonarka. 

Martyna przyznaje, że bez względu na to, gdzie prowadzi się ewangelizację, głoszenie Chrystusa jest trudne.

 - Kiedy ewangelizuje się za granicą trzeba mieć świadomość różnic mentalnościowych, kulturowych, językowych. Natomiast w Polsce trudno jest rozmawiać o Bogu zwłaszcza w rodzinie, wśród znajomych na uczelni, w pracy i zwalczyć te obawy, co kto o mnie pomyśli. Trudno jest przyznać, że należę do Kościoła. Będąc za granicą nikt nas nie zna. Możemy dać się porwać szaleństwu ewangelizacyjnemu bez obaw, że ktoś znajomy nas skrytykuje. Dlatego moim zdaniem zarówno tutaj w Polsce jak i za granicą trudno jest mówić o Panu Bogu.

Misja to nie tylko dawanie samego siebie, ale również czerpanie od tych, którym głosi się Chrystusa i rozwijanie własnej wiary.

- Myślę, że na misji więcej wzięłam niż dałam. Zapamiętałam słowa Magdy Kowalik, która powiedziała mi przed wyjazdem misyjnym „Martyna, to jest nasza droga do świętości. Wiadomo, my jedziemy pomagać, dawać coś z siebie, ale tak naprawdę to jest droga od Pana Boga dla ciebie, która ma cię rozwijać, szlifować twój charakter i wiarę.” Po tym krótkim stosunkowo wyjeździe widzę, ile wdzięczności nauczyłam się od tych ludzi, mimo że wiele rzeczy mi przeszkadzało i denerwowało. Mam w pamięci chwile, kiedy małe dziecko podchodziło do mnie na ulicy, żeby się poprzytulać albo rozmowy z uczestnikami lub kiedy jedna z animatorek dała mi swoje spodnie, żebym o niej pamiętała. Takie małe gesty, które świadczą o tym, że naprawdę niewiele potrzebuję, żeby cieszyć się z życia i doceniać to, co mam. Spotkałam Pana Boga w sercach tamtych ludzi. To jest nowy etap mojej wiary i chciałabym, żeby to doświadczenie miłości ubogacało całą moją codzienność, żebym z tą miłością mogła pójść ewangelizować tutaj na miejscu.

Czy Martyna Sowa będzie kontynuowała misyjną działalność?

- Jeszcze tydzień przed powrotem do Polski myślałam, co tu zrobić, żeby zostać dłużej. Dla mnie to było zdecydowanie za krótko. Kiedy wróciłam, mówiłam do Boga: „Panie Boże, zrób wszystko, żebym w przyszłym roku miała możliwość polecieć do Afryki na dłużej, dać z siebie jeszcze więcej”. Chociaż ze względu na to, że kocham język hiszpański, myślałam, żeby udać się na misję do krajów hiszpańskojęzycznych. Jednak niewątpliwie odkąd tylko pamiętam moim marzeniem było działanie w jakimś wolontariacie w Afryce, więc jeśli Pan Bóg zapoczątkował misję w Afryce, to chciałabym zaangażować się tam mimo wszystko i odłożyć na dalszy plan swoje ambicje. Ta pierwsza misja okazała się dla mnie kluczowym początkiem posługi w Diakonii Misyjnej.

 Jakie warunki trzeba spełnić, by móc wyjechać na misję z ramienia Ruchu Światło-Życie?

1) trzeba mieć żywą relację z Bogiem. Większą część wyjazdu zajmuje dzielenie się doświadczeniem wiary. Staramy się także kochać ludzi, do których zostaliśmy posłani, pomagać im w różny sposób i zwyczajnie z nimi być. Przeciwności czy trudności związane z różnicą kulturową bez Boga byłyby bardzo trudne.

2) Trzeba być pełnoletnim i uczestniczyć w przygotowaniach do wyjazdu na misję. 

3) Jeśli jesteśmy animatorami Ruchu Światło-Życie, potrzebna jest zgoda moderatorów diecezjalnych.

4) Zalecane choć nieobligatoryjne jest również bycie w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka.