Radomskie
Szkoła w czasie zarazy
- Obecna sytuacja wymaga ode mnie znacznie więcej pracy jako nauczyciela i rodzica - mówi Beata Bartkiewicz, polonistka ze szkoły podstawowej w Suskowoli w gminie Pionki. Już niemal dwa tygodnie w szkołach nie odbywają się lekcje. Jutro szkoła wchodzi w kolejny etap pracy zdalnej. Nauczyciele mają obowiązek realizowania podstawy programowej.
Pierwszy okres można było potraktować pilotażowo. Pani Beata zachęcała swoich uczniów do nauki, trudno mówić o rzeczywistej lekcji. Szkoły zderzają się oczywiście z ograniczeniami technicznymi - szybkość internetu, czasem brak internetu czy komputera w domu uczniów. Teraz czas na intensyfikację. - Myślę, że to się uda. Sytuacja jest wyjątkowa, więc my nauczyciele musimy podejść do tego też wyjątkowo. Umówiłam się już z uczniami na środę na omawianie lektury. Myślę, że jako sprawdzian wiedzy można zaastosować test on line, choć oczywiście nie będzie miarodajny.
W szkołach bez Librusa utworzone są grupy w mediach społecznościowych. Nauczyciele komunikują się z uczniami mailowo, telefonicznie. Beata Bartkiewicz nie ma złudzeń, że uda się zrealizować w pełni podstawę programową. Sama zrezygnowała z gramatyki. Robi, to co jest możliwe w specjalnych warunkach.
Nauczyciele to bardzo często także rodzice. Beata Bartkiewicz jest mamą 10-letniej Łucji, uczennicy szkoły podstawowej w Słupicy w gminie Jedlnia-Letnisko. - Moje dziecko jest jeszcze małe. Nie ma jeszcze umiejętności sprawnej obsługi komputera, wysyłania wiadomości, robienia zdjęć. Jednak już po tygodniu sprawnego komunikowania się z nauczycielami, oceniam to bardzo pozytywnie. Moja córka teraz pisze i przesyła samodzielnie te maile. Pani z informatyki może sobie spokojnie zapisać realizację podstawy programowej - mówi Beata Bartkiewicz. Przyznała, że córce najbardziej brakuje kontaktów z rówieśnikami i nauczycielami.