REGION
Wahania temperatur uderzają w rolników
Duże wahania temperatur i pojawiające się przymrozki niszczą uprawy. Rolnicy radzą sobie na różne sposoby, ale wszystkie rozwiązania są tymczasowe.
W ostatnich tygodniach temperatura potrafiła osiągnąć 20 stopni, a kilka dni później w nocy pojawiały się przymrozki i opady śniegu. To duże wyzwanie dla rolników, dla których takie wahania oznaczają straty w zbiorach.
- Takie temperatury są bardzo niebezpieczne dla upraw sadowniczych i to dla wszystkich gatunków. Nie tylko dla jabłek, ale szczególnie dla gruszek, czereśni, śliwek czy truskawek. Już dzisiaj mamy obawy, czy mrozy, które miały miejsce w marcu nie spowodowały uszkodzeń. Sadownicy twierdzą, że wiele wiązek przewodzących, czyli elementów rośliny, która dostarcza żywność kwiatom i owocom, już została zniszczona - mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej.
Jest wiele różnych sposobów radzenia sobie z niskimi temperaturami, ale wszystkie są rozwiązaniami tymczasowymi.
- Sadownicy radzą sobie w różny sposób. Część ma instalacje do zraszania i woda ogrzewa rośliny albo palą ogniska i zadymiają, aby zimne powietrze nie mogło wpłynąć do sadów. Ostatnia możliwość do ubezpieczenia, ale z tym jest z roku na rok coraz gorzej - dodaje Maliszewski.
Niskie temperatury uderzają także w producentów papryki. Mirosław Łuska, prezes Zrzeszenia Producentów Papryki RP już mówi o stratach.
- Jeżeli ktoś ma już wysadzone pod folią, to jest dla niego problem. Gleba jest zimna, rośliny nie pobierają składników z gleby, nie będą rosły, a liście zaczną żółknąć. Takie wahania pogodowe to ewidentne straty. Próbujemy różnymi preparatami, które pozwalają roślinom łagodniej znosić warunki szokowe - mówi.
Mirosław Łuska mówi, że od dwóch miesięcy wysadzone są kapusta pekińska i fasolka szparagowa, a w najbliższym czasie rozpocznie się czas sadzenia ogórków i papryki. Jeśli pogoda nie unormuje się, może to przynieść duże straty dla rolników.
- W zeszłym tygodniu był duży mróz. Jeśli ktoś miał wysadzone, to wątpię, żeby to wytrzymało - kończy Łuska.