Radom 90.7 FM | Końskie i Opoczno 94 FM | Skarżysko Kam. 94.5 FM | Kozienice 97.9 FM
Na antenie:
PRZEBOJOWA POCZTA MARKA SIEROCKIEGO
Marek Sierocki
Patron dnia: św. Szczepan, diakon i pierwszy męczennik
Dziś jest: Czwartek, 26 grudnia 2024

DIECEZJA RADOMSKA

Małżeństwo w drodze

wtorek, 30 lipca 2019 17:25 / Autor: Jakub Szczechowski
Małżeństwo w drodze
fot. J.Szczechowski/Radio Plus Radom
Jakub Szczechowski

Państwo Beata i Marek Sokołowscy pieszo przemierzają Drogę św. Jakuba. W lipcu pokonali ok. 450 km od Czeskiego Krumlowa do niemieckiego Weilheim in Oberbayern. 

Małżonkowie z Szydłowca większość urlopów spędzają na pielgrzymowaniu. Urzekła ich tradycja pielgrzymowania do grobu św. Jakuba. Dwa lata temu przemierzyli szlak z Fatimy do hiszpańskiego Santiago de Compostela. To jednak nie koniec. Trwa ich wielkie pielgrzymowanie etapami z Polski do grobu apostoła. Pomocą są odtwarzane Szlaki Jakubowe. - W tej chwili w Polsce jest juź kilka tysięcy Dróg Jakubowych. Pielgrzymowanie Drogą św. Jakuba można zacząć niemal od swojego domu - mówi Marek Sokołowski. Od 2004 do 2017 roku znalazło się już 316 śmiałków z Polski, którzy pokonali pieszo lub rowerem trasę z domu do grobu św. Jakuba. Nie każdy jednak z różnych względów może pozwolić sobie na tak długą pielgrzymkę. - Skazani jesteśmy na pewien półśrodek, czyli etapowość tej drogi. Idąc w kierunku Santiago de Compostela w czasie urlopu dochodzimy do określonych miejsc, z których zaczynamy pielgrzymkę w kolejnym roku. Dotarliśmy w tej chwili za Monachium. Zaczęliśmy z Wyszogrodu do Kalisza, później do Zgorzelca, ze Zgorzelca do Żytawy. W ubiegłym roku przeszliśmy drogę żytawską do Pragi, praską przez Pragę i później południowoczeską do Czeskiego Krumlowa. W tym roku Pan Bóg pozwolił z Czeskiego Krumlowa przejść aż za Monachium - cieszy się Marek Sokołowski. 

W tym roku Beata i Marek Sokołowscy wędrowali zatem przez Czechy, Austrię i Niemcy. - Pierwsza część szlaku, w Czechach i Austrii, była bardziej pagórkowata, więc trochę podejść było. Pielgrzymowaliśmy dwa tygodnie. Średnio nam wyszło ok. 32 km dziennie. To był dość znaczny wysiłek fizyczny. Przychodziliśmy trochę zmęczeni - opowiada Beata Sokołowska. 

Pielgrzymka szlakami św. Jakuba ma swoją specyfikę. Różni się od dobrze znanych nam pieszych pielgrzymek na Jasną Górę choćby tym, że odbywa się zwykle w samotności lub małej grupie, wymaga samoorganizacji. - Pielgrzym jakubowy musi sobie radzić sam. Idąc drogą dochodzimy do mostu, który jest w remoncie. Okazuje się, że nie ma drogi i już jest sytuacja, której nie przewidzieliśmy - wyjaśnia pan Marek. - Marek mówi, że zdejmujemy buty i może przejdziemy przez rzekę, aby było jednak obejście, prowizoryczny most i udało się - wspomina pani Beata. 

Państwo Sokołowscy sami organizowali sobie także program duchowy. - Zaczynaliśmy rano od krótkiej jutrzni, później był czas i na różaniec i na koronkę i na Anioł Pański - opowiada Beata Sokołowska. W modlitwie z pewnością pomagały liczne znaki i symbole religijne na trasie. Co ciekawe, Austria i Bawaria otwarcie przyznaje się do wiary. - W urzędach wiszą krzyże. Jak wchodziliśmy do urzędów, to słyszeliśmy "Grüß Gott". Na witaczach w miejscowościach są podane godziny Mszy Św. - mówi Marek Sokołowski -  U nas dyskutuje się czasem o obecności krzyża, a tam widać, że to jest styl ich życia, to jest naturalne. 

Taka sama otwartość występuje w przypadku świątyń. - 95% kościołów jest otwartych. Są rozłożone modlitewniki, śpiewniki. W każdym praktycznie kościele są księgi, w którym są wspomnienia na dany dzień zmarłych parafian. Są obrazki z jakimś krótkim życiorysem danej osoby - opowiada pan Marek. 

450 pokonanych kilometrów to nie realizacja pasji maszerowania, to też nie turystyka. Ważna jest motywacja duchowa. - Ta pielgrzymka przemienia człowieka. Pielgrzymowanie jest wpisane w istotę człowieka i w powołanie chrześcijańskie. Ludzie pielgrzymowali od niepamiętnych czasów i ten nurt tej pielgrzymki przez Europę budował także tożsamość europejską - przekonuje Marek Sokołowski. A na czym polega ta przemiana? - Tam dokonuje się to otwarcie, że życie nie jest jakimś lajtowym snem, tylko jest też przezwyciężaniem pewnych trudności, czasami bólu. Musimy po prostu budować wytrwałość, męstwo, które pozwala trwać na drodze, iść dalej. Rodzi to zaufanie Panu Bogu, bo człowiek już nie cacka się tak ze sobą. Też jest dostrzeżenie tego wszystkiego, co jest darem. Mamy słońce, mamy, co zjeść, możemy się obmyć, możemy się napić wody, doświadczamy ludzkiej pomocy. 

W przypadku Beaty i Marka Sokołowskich pielgrzymka jest też budowaniem jedności małżeńskiej. - Na pewno to łączy małżonków, bo mamy wspólne przeżycia, wspólne doświadczenia danego dnia, tej drogi, którą pokonujemy. Każdy ma też swoje przemodlenia, przemyślenia i później możemy się tym podzielić między sobą - mówi pani Beata.

Za rok państwo Sokołowscy wyruszą z Bawarii do Szwajcarii. W ciągu roku zamierzają pielgrzymować szlakami jakubowymi na Jasną Górę.

foto: Marek Sokołowski