REGION
Rowerem dookoła świata
Nie chciał już robić kariery w Warszawie. Urodzony w Końskich Maciej Wdowski w maju wsiadł na rower i rozpoczął swoją podróż dookoła świata. Zamiast kolejnych rzeczy, kolekcjonuje wspomnienia, których nie można kupić za żadne pieniądze.
Od zawsze ciągnęło go do przygody, ale ta wyprawa to naprawdę coś wyjątkowego. Maciek na rowerze przejedzie 5 kontynentów, 50 krajów i 50 tysięcy kilometrów. Gdy startował wiedział, że wcale nie będzie łatwo, ale to dobrze. Bo w końcu, jak przypomina, życie zaczyna się tam, gdzie kończy się strefa komfortu.
Maciej ma 37 lat. Od zawsze sport był dla niego bardzo ważny. – Uwielbiam pływanie, żeglowanie i rower, ale wpadłem w ten tryb, w którym biegasz na odcinku dom, praca, dom, praca i całą swoją aktywność lokujesz, pracując na czyjś czwarty samochód – mówi, przyznając, iż z czasem zrozumiał, że z takim życiem trzeba skończyć. W maju wsiadł na rower i pojechał w świat. Teraz jego głównym problemem jest to, czy uda mu się pokonać na rowerze 120 km czy tylko 80. Czy będzie gdzie się umyć i jak zimna przed nim noc.
W swoją podróż życia wyruszył na początku maja. Pojechał na południowy-wschód, by dotrzeć na Ukrainę, potem była Mołdawia, Rumunia, Bułgaria, Gruzja, Azerbejdżan, Kirgistan... Wkrótce dotrze do Indii. Trasę ma dokładnie rozplanowaną, co nie znaczy, że zawsze sztywno trzyma się planu. – W Kazachstanie po dwóch dobach w pociągu dostałem zaproszenie do trzech rodzin niekoniecznie po drodze do Ałmaty, ale słowo się rzekło, więc jadę trochę okrężną drogą, żeby je odwiedzić – mówi. Niektóre odcinki pokonuje pociągiem, inne statkiem lub samolotem. Bo czasami inaczej po prostu się nie da (morza, oceany) lub jest zbyt niebezpiecznie. – Kolega z Pakistanu powiedział, że północ Afganistanu jest tak niebezpieczna obecnie, że „w tym stroju” daje mi tam trzy godziny zanim mnie odstrzelą, więc z Duszanbe przelecę do New Delhi – tłumaczy.
Zdecydowaną większość trasy pokonuje jednak na rowerze. W przymocowanych do niego torbach ma wszystko, co potrzebne w takiej podróży. – Gdybym miał to przełożyć na pomieszczenia w mieszkaniu, to mam kuchnię, mam sypialnię, mam pokój dzienny i kosmetyczkę robiącą za całą łazienkę. Wszystko razem ze mną to jakieś 150 kilogramów, z prowiantem i wodą jakieś 160 – mówi Maciek. Śpi, gdzie popadnie. Albo w przystosowanych do tego miejscach jak campingi, hostele lub na dziko. Odwiedza też ludzi, którzy zapraszają go do swoich domów. – Im bardziej jadę na wschód, tym więcej dobrych ludzi spotykam, osób, dla których ludzka uprzejmość jest warta więcej niż studolarowy banknot. Zachód myśli kategoriami pieniądza, chociaż pieniędzy ma dużo. Tu ludzie mają znacznie mniej, ale podzielą się z tobą tym, co mają. Nie liczą. Dla nich ważne jest to, że mogli ci jakoś pomóc.
Jak mówi Maciek, niektórzy kojarzą Polskę, wiedzą, jakie miasto jest stolicą naszego kraju. Potrafią też bez zająknięcia wypowiedzieć chyba najbardziej obecnie rozpoznawalne polskie nazwisko: Lewandowski. Bywają i tacy, którzy znają kilka polskich klubów piłkarskich takich jak: Legia Warszawa, Lech Poznań, Widzew Łódź czy Wisła Kraków.
Podróż Maćka potrwa jeszcze około trzech lat. Oczywiście mocno kibicuje mu rodzina. – To, co robi to mistrzostwo świata – mówi z podziwem ojciec Maćka, Andrzej Wdowski. Wspólnie z żoną i drugim synem śledzą zamieszczane w internecie relacje Maćka z kolejnych etapów podróży. Podróży, po której im wszystkim, a szczególnie Maćkowi, zostaną pewnie setki wspomnień. – Rzeczy, którymi się obstawiasz, niszczeją, ktoś może ci je zabrać. Jedyna rzecz, której nie zabierze ci nikt jest w twojej głowie. To wspomnienia, wszystkie zapisane w pamięci pocztówki z miejsc, w których byłeś, które widziałeś, wszyscy ludzie, których poznałeś, prawdziwi ludzie – kończy „komputerową rozmowę” Maciek, bo jutro też jest dzień i kolejne kilometry do przejechania. 120, a może tylko 80?
Relację z wyprawy Maćka można znaleźć na Facebooku lub Instagramie pod hasłem „kosmopolack”.
https://radioplus.com.pl/index.php/region/26264-rowerem-dookola-swiata#sigProGalleria6377616405