REGION
12 lipca - Dzień Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej
Żywią, bronią, giną
Sejm RP na wniosek Klubu Parlamentarnego PSL ustanowił 12 lipca Dniem Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej.
Oddajmy hołd ofiarom
– W tym dniu wspominamy wszystkich walczących w oddziałach partyzanckich, udzielających pomocy wojennym uciekinierom. Czcimy pamięć tych, którzy w walce o niepodległość oddali życie i stracili zdrowie. Tych, którzy w trakcie pacyfikacji wiosek byli rozstrzeliwani, paleni żywcem, a ich dobytek grabiony i niszczony. Którzy byli wyrzucani z własnych domów, wywożeni do obozów koncentracyjnych i sowieckich łagrów oraz na przymusowe roboty do III Rzeszy – podkreśla marszałek Adam Struzik.
Mordowali, łamiąc wszelkie prawa
– Naród polski w czasie II wojny światowej i okupacji poniósł olbrzymie straty ludzkie i materialne. Polityka i działania okupantów, prześladowania i eksterminacja ugodziły wszystkich Polaków, a wśród nich – chłopów, najliczniejszą warstwę społeczną i zawodową, stanowiącą wówczas 3/4 narodu polskiego. Już we wrześniu 1939 r. z premedytacją, bez jakiegokolwiek związku z działaniami wojennymi spalono 476 wsi i osiedli wraz ze znajdującymi się w nich zwierzętami hodowlanymi i całym pozostałym dobytkiem. Były to pierwsze pacyfikacje przeprowadzone przez wojska niemieckie w okupowanej Polsce. Wykonawcami tych akcji, przeprowadzonych wbrew wszelkim prawom i zobowiązaniom międzynarodowym oraz niczym nieuzasadnionych z wojskowego punktu widzenia, były oddziały Wehrmachtu, Luftwaffe, Selbstschutzu i policji. Ogółem w ciągu 55 dni działalności wojskowej administracji niemieckiej (do czasu utworzenia Generalnego Gubernatorstwa) zamordowano 16 336 osób, z których większość stanowili chłopi i inni mieszkańcy wsi. Zanim Wehrmacht zdołał dokończyć krwawą rozprawę z bezbronną ludnością, wkroczyły już na ziemie polskie, utworzone przez Heinricha Himmlera, tzw. grupy operacyjne SS (Einsatzgruppen SS), składające się z członków Waffen-SS, gestapo, służb bezpieczeństwa i innych służb policyjnych. Grupom operacyjnym SS powierzono zadanie „politycznego oczyszczenia gruntu” z przywódczego elementu, co oznaczało wymordowanie najbardziej politycznie i społecznie aktywnych oraz wykształconych Polaków. Do współdziałania w realizacji tej akcji włączono oddziały o charakterze policyjnym pod nazwą „samoobrona” (Selbstschutz). Składały się one z przedstawicieli mniejszości niemieckiej w Polsce, a dowodzili nimi przeważnie oficerowie SS z Rzeszy. Szczególnie liczne były oddziały tej formacji na ziemiach wcielonych do Rzeszy. Selbstschutz stanowił organizację bardzo niebezpieczną ze względu na dobrą znajomość lokalnych stosunków oraz danych personalnych poszczególnych jednostek – przypomina dr Janusz Gmitruk, dyrektor Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego.
Zemsta za stawiany opór
Wieś Wanaty (gmina Łaskarzew, powiat garwoliński) w lutym 1944 r. liczyła 25 gospodarstw, zamieszkiwanych przez około 115 osób. Rankiem 28 lutego Niemcy wkroczyli do wsi – pierwsza grupa szła od domu do domu, mordując wszystkich mieszkańców, bez względu na wiek i płeć (najczęściej strzałem w tył głowy). W ślad za komandem egzekucyjnym podążał drugi oddział, który rabował inwentarz żywy i wszystkie cenniejsze przedmioty znalezione w gospodarstwach. Na samym końcu szła czteroosobowa grupa podpalaczy, podkładająca ogień pod zabudowania. Ciężko rannych Polaków pozostawiano w budynkach, aby tam spłonęli żywcem. Zginęło 108 mieszkańców wsi – w tym 35 kobiet i 47 dzieci. Zbrodni dokonano w odwecie za śmierć kilku niemieckich żandarmów, zabitych w potyczce z polskimi partyzantami.
Skłoby (gmina Chlewiska, powiat szydłowiecki) zostały spacyfikowane w odwecie za działalność Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego majora „Hubala”. Ekspedycja karna złożona z funkcjonariuszy Ordnungspolizei, wspieranych przez członków SS i Selbstschutzu, doszczętnie spaliła wieś oraz aresztowała niemal wszystkich mężczyzn w wieku od 15 do 60 lat. Jeszcze tego samego dnia 265 zatrzymanych Polaków rozstrzelano w lesie rzucowskim. Była to najkrwawsza ze wszystkich pacyfikacji „hubalowskich”.
– Od wiosny 1942 r. w Generalnym Gubernatorstwie nieprzerwanie dokonywano zbrodni w formie jawnych i ukrytych egzekucji oraz akcji pacyfikacyjnych, podejmowanych głównie w związku z działalnością partyzancką i przeprowadzonymi wysiedleniami na danym obszarze. Palono całe wsie i osiedla, przeprowadzano masowe egzekucje odwetowe za zamachy na życie członków okupacyjnego cywilnego aparatu administracyjnego i policyjnego oraz niemieckich wojskowych, zabijano publicznie i w ukryciu ludność za udział w ruchu oporu, za dopuszczanie się sabotażu, za niepodejmowanie pracy i próby unikania deportacji na roboty w Rzeszy, za niedostarczanie płodów rolnych i zwierząt hodowlanych w ramach dostaw kontyngentów, za ukrywanie osób poszukiwanych przez władze, za pomoc udzieloną zbiegłym jeńcom wojennym, Żydom i partyzantom. Bardzo często stosowano odpowiedzialność zbiorową, polegającą na mordowaniu przeważnie wszystkich mieszkańców tej samej miejscowości, z której pochodziła osoba uznana za przestępcę. W połowie 1944 r. wprowadzono jeszcze inny rodzaj odpowiedzialności zbiorowej – odpowiedzialność rodową. Za dokonywane akty sabotażu rozstrzeliwano wszystkich spokrewnionych i spowinowaconych z osobą oskarżoną przez okupanta. Kobiety najczęściej były deportowane do obozów koncentracyjnych. W okresie od wiosny 1942 do połowy 1944 r. w różnych akcjach pacyfikacyjnych zabito 33 543 osoby. Natomiast na wsiach Generalnego Gubernatorstwa Niemcy przeprowadzili w tym czasie 650 większych akcji terrorystycznych, odbierając życie około 17 tysiącom ludzi – dodaje dr Gmitruk.
Tragedia Długosiodła
Lato 1944 r. to był czas, w którym Armia Czerwona zbliżała się do linii Bugu, w swoim powolnym i nieuniknionym marszu na Berlin. Niemieckie oddziały stacjonujące we wschodnich powiatach dzisiejszego Mazowsza opuszczały swoje lokalizacje w obawie przez Rosjanami. Pod koniec lipca Armia Krajowa rozpoczęła Akcję „Burza”, pomyślaną jako otwarta walka z Niemcami w momencie, gdy następował odwrót sił hitlerowskich. Począwszy od pierwszych dnia sierpnia, oddziały AK prowadziły aktywne działania bojowe w rejonie Puszczy Białej, dokonując aktów dywersji oraz urządzając zasadzki na wycofujące się w kierunku zachodnim oddziały nieprzyjaciela. W ostatnich dniach sierpnia pod Pecynką rozegrała się jedna z największych bitew partyzanckich stoczonych przez oddziały AK. Polacy, ze wsparciem sowieckiej artylerii, uderzyli na wroga i zmusili go do odwrotu. Jednak już następnego dnia niemiecka piechota pancerna zepchnęła partyzantów w głąb lasu. Zacięte walki trwały kilka dni, podczas których poległo wówczas około 150 polskich żołnierzy.
Gdy ucichły odgłosy walki, Niemcy rozpoczęli eksterminację ludności cywilnej okolicznych miejscowości – to była stała okupacyjna praktyka: oddziały partyzanckie w lasach trwały m.in. dzięki pomocy miejscowych, dlatego należało ich za to ukarać. Brutalne akcje represyjne dotknęły w pierwszym rzędzie mieszkańców gminy Długosiodło oraz ludzi koczujących w Puszczy Białej. Jedną z najkrwawszych akcji pacyfikacyjnych przeprowadzono 2 września we wsi Lipniak-Majorat. Najpierw ostrzelana, a kilka godzin później przez wieś i pobliskie pola przeszła niemiecka obława. Przeszukiwano całą okolicę i spędzano wszystkich, bez względu na wiek i płeć. Zatrzymanym stawiano zarzut współpracy z partyzantką. Mężczyznom kazano wykopać głębokie doły i rozpoczęto masakrę. Ofiary ustawiano w rzędach na skraju wykopów i rozstrzeliwano z broni maszynowej. Ginęły całe rodziny, a rannych zakopywano żywcem w zbiorowych mogiłach. Niemcy działali w pośpiechu, bo obawiali się, że zaraz wejdą Rosjanie.
Na podstawie ekshumacji przeprowadzonych po wojnie ustalono, że z rąk niemieckich poniosło śmierć 448 Polaków. Zidentyfikowano 129 ofiar – 15 mężczyzn, 59 kobiet oraz 55 dzieci. Nazajutrz Armia Czerwona wkroczyła na teren gminy. O jeden dzień za późno…
– Ziemia długosielska i cały powiat wyszkowski mają piękną i ciekawą historię. Od najdawniejszych lat były doświadczane przez najeźdźców, czego dowodem są chociażby nazwy miejscowości. Np. wieś Jaszczułty swoją nazwę zawdzięcza rannym wojownikom z plemienia Jaćwingów, którzy stacjonowali w tym miejscu. Potyczki z okresu powstania listopadowego i styczniowego – pod Przetyczą i Łączką, są świadectwem tego, jak niezłomna patriotyczna postawa ukształtowała się w mieszkańcach tej ziemi. Wybuch II wojny światowej wyzwolił więc naturalny odruch sprzeciwu wobec działań najeźdźcy, pomimo jego brutalnej siły i znaczącej przewagi. Pacyfikacja wsi Lipniak-Majorat była przykładem tego, jak wielką cenę płacono za bycie Polakiem. Masowy mord dokonany na kilkuset osobach naznaczył tę ziemię na zawsze. Miejscowi opowiadali, że jeszcze wiele godzin po zasypaniu dołów, ta zbiorowa mogiła „oddychała”… Nocą ludzie zakradali się, aby wykraść ciała swoich bliskich i godnie ich pochować. Wcześniej było Kalinowo, Małaszek – tych nazw jest niestety dużo więcej – przypomina wójt gminy Długosiodło Stanisław Jastrzębski – Od lat obchodzimy uroczyście rocznicę bitwy pod Pecynką, ale nigdy nie było dobrej atmosfery, żeby zwrócić uwagę na cenę jaką zapłaciła polska wieś za swój patriotyzm i niezłomną postawę. Cieszę się, że dzięki inicjatywie ludowców możemy po latach oficjalnie i z pełnymi honorami złożyć hołd bohaterskim mieszkańcom wsi polskiej – mówi.
Pacyfikacja na niewiarygodną skalę
Kierownik Muzeum X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej Jan Engelgard zwraca uwagę, że masowe mordy dotyczą ogromnych terenów.
Pamięć o martyrologii polskiej wsi podczas II wojny światowej musi obejmować cały obszar, gdzie polska ludność wiejska zamieszkiwała, a więc także Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej. Do 1989 r. pamięć o tym była reglamentowana, co wynikało z uwarunkowań ideologicznych. Można to zrozumieć, ale już to, że po 1989 r. starano się nie podejmować tego tematu a nawet go przemilczeć – jest już niezrozumiałe. Dopiero usilna walka środowisk kresowych, zapoczątkowana w końcu lat 90. XX wieku – przyniosła efekty. Pamięć o Wołyniu 1943 przebiła się do świadomości społecznej.
W kontekście obchodzonego po raz pierwszy Dnia Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej – pamięć o kresowej tragedii jest szczególnie godna przypomnienia. Wtedy, na Wołyniu, a potem w innych rejonach Kresów – ofiarą zbrodni popełnianych przez ukraińskich nacjonalistów była prawie wyłącznie ludność polskich wsi. Tereny te po 1940 r. zostały „oczyszczone” z inteligencji, pozbawione warstwy przywódczej. Kiedy nadeszła zagłada polscy chłopi na Wołyniu byli praktycznie sami – całe wsie ginęły bez pomocy, także ze strony prawie nieobecnych formacji zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego. Tylko 11 lipca 1943 r. oddziały UPA i ludność ukraińska zaatakowały 99 polskich wsi. Wbrew temu, co pisze się o tym obecnie na Ukrainie – nie była to „spontaniczna akcja ludności ukraińskiej”, lecz dobrze przygotowana operacja, której autorem była Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i jej formacja zbrojna – Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). Jak się oblicza, zginęło tego dnia i w kilku następnych około 15 tys. polskich mieszkańców wołyńskich wsi. Wspominając dzisiaj o tej tragicznej karcie polskiej historii, pamiętajmy także, że pod dziś dzień szczątki polskich ofiar na Wołyniu i Kresach Wschodnich II RP są pozbawione godnego pochówku, często nie wiemy nawet gdzie leżą – a po większości polskich wsi nic nie pozostało – mówi Jan Engelgard.
Symbolem walki i męczeństwa mieszkańców polskiej wsi jest Michniów (województwo świętokrzyskie), którego mieszkańcy, za pomoc niesioną partyzantom, zostali w okrutny sposób wymordowani w dniach 12 i 13 lipca 1943 r., Miejscowość doszczętnie spalono. (za: UM Mazowsza)