RADOM
Uwięziona we własnym mieszkaniu
Siedem schodów - tyle dzieli panią Agnieszkę od wyjścia z domu. Radomianka zwraca się o pomoc do spółdzielni mieszkaniowej.
Schody z parteru na... parter
Pani Agnieszka ma czterdzieści dwa lata. Od pięciu lat zmaga się z poważną chorobą rdzenia kręgowego, porusza się na wózku i bierze silne leki. Kobietą opiekuje się mama. Pani Agnieszka mieszka na czwartym piętrze jednego z wieżowców przy ul. Żeromskiego w Radomiu. W wieżowcu jest winda, więc pani Agnieszka bez problemu może dostać się na parter. I właśnie - o dziwo - na parterze zaczynają się (w przenośni i dosłownie) schody. Wyjście z windy i wyjście z budynku łączy siedem schodów, których kobieta na wózku nie może pokonać samodzielnie. Oczywiście może liczyć na pomoc sąsiadów - wystarczy, że zadzwoni i poprosi o zniesienie, a później wniesienie po schodach. Jednak nie zawsze zaprzyjaźnieni sąsiedzi są w domu, nie zawsze mają czas, nie zawsze kobieta ma ochotę prosić. - Jestem młoda, chciałabym wyjść, popatrzeć na świat, spotkać się z ludźmi. Nie mogę spędzić reszty życia w mieszkaniu. - mówi pani Agnieszka.
Na kłopoty "Nasz Dom"?
Na początku roku pani Agnieszka zwróciła się o pomoc ze strony spółdzielni mieszkaniowej "Nasz Dom", w której zasobach znajduje się wieżowiec przy Żeromskiego. Kobieta w piśmie wystosowanym do spółdzielni, prosi o zamontowanie podjazdu, który umożliwiłby jej samodzielny zjazd i wjazd. Spółdzielnia wyraziła zgodę na zamontowanie tego typu udogodnienia jednak... na własny koszt i we własnym zakresie. Pani Agnieszka utrzymuje się z renty, której spora część przeznaczana jest na leki. "Może PEFRON?" - pyta spółdzielnia. Pani Agnieszka z funduszu otrzyma pieniądze na remont łazienki. - Zanim zostaną przeprowadzone procedury, minie trochę czasu, potem remont i dopiero kolejny wniosek i kolejne procedury. Mam wybierać czy wziąć prysznic w godnych warunkach czy wyjść na spacer jak cywilizowany człowiek? - pyta kobieta.
Potem seria telefonów, próśb, oczekiwania - odsyłanie od jednego pracownika do drugiego. A czas mija... robi się wiosennie, każdy chętnie wyszedłby na spacer - również pani Agnieszka. Jednak ciągle czeka. Dowiaduje się w końcu, że musi zebrać podpisy od właścicieli mieszkań w całym wieżowcu. Jeśli uzyska zgodę - spółdzielnia będzie miała "podkładkę" do dalszych działań. Fundusze, jakimi dysponuje to przecież pieniądze mieszkańców. Czy zgodzą się, by przeznaczyć je na podjazd? Mama pani Agnieszki, kobieta w podeszłym wieku, zbiera podpisy, mieszkańcy nie mają nic przeciwko.
Pani Agnieszka nie wie, jak miałby wyglądać podjazd, na jakiej zasadzie miałby działać. - Przecież spółdzielnia ma fachowców. To oni powinni się na tym znać. - mówi w rozmowie z Radiem Plus Radom.
Okazuje się jednak, że sprawa nie jest aż tak oczywista. Czego dowiadujemy się od Rafała Kowalika - zastępcy prezesa ds technicznych spółdzielni "Nasz Dom"? Po pierwsze: schody są wąskie, więc zamontowanie podjazdu na stałe zabrałoby kolejny odcinek - to z kolei jest niezgodne z przepisami przeciwpożarowymi. Po drugie: na dokumencie, na którym zbierane były podpisy powinno być jasno określone, że chodzi o "sfinansowanie podjazdu z pieniędzy spółdzielni, czyli mieszkańców, którzy płacą składki". - Wiadomo, że na pytanie "czy wyraża pan/pani zgodę na montaż podjazdu", każdy odpowie twierdząco. Nie wiadomo natomiast, czy odpowiedź byłaby taka sama, gdyby mieszkańcy znali źródło finansowania inwestycji. - zastanawia się wiceprezes Kowalik.
Kolejna sprawa, która oddala panią Agnieszkę od wyjścia z wieżowca to... brak pomysłu na podjazd. Rafał Kowalik przyznaje, że sprawa jest trudna i pracownicy nie do końca wiedzą, czego oczekuje pani Agnieszka i jak teorię przekuć na praktykę. - To nie jest tak, że nie chcemy pomóc. Po prostu takie rzeczy nie należą do zadań spółdzielni. Jak najbardziej jesteśmy w stanie zapewnić wsparcie, ale sami też potrzebujemy pomocy w tej kwestii. Może ktoś był w podobnej sytuacji? Może ma pomysł na realizację takiego przedsięwzięcia? Liczymy na rady i propozycje. - apeluje Rafał Kowalik.
Przepisy. A gdzie człowiek?
Przepisy, wymiary, wyliczenia... A gdzie w tym wszystkim jest człowiek? - Czy w razie pożaru ktoś pomyśli, że na czwartym piętrze jest taka Agnieszka, którą trzeba znieść? - zastanawia się radomianka. - Żeby mnie zrozumieć trzeba położyć się chociaż na tydzień, nie wychodzić z domu, być mytym na łóżku, bo przecież wózek nie zmieści się do łazienki - dlatego potrzebny jest remont - brać leki, czuć ból przez całą dobę. - dodaje pani Agnieszka.
Są zapisy, które trzeba respektować
Współczuję i staram się zrozumieć panią Agnieszkę, jednak jesteśmy zobowiązani pewnymi przepisami i nie możemy wprowadzać "samowolki". Nie rozumiem, dlaczego to spółdzielnia jest ofiarą ataków, straszenia mediami... - odpowiada wiceprezes Kowalik:
Co powie Rada?
W środę, 16 maja ma zebrać się Rada Nadzorcza spółdzielni. Wiceprezes Kowalik deklaruje, że poruszy ten temat podczas spotkania.
Czy uda się wspólnymi siłami pomóc niepełnosprawnej kobiecie? Do sprawy będziemy wracać.
Całość rozmowy z panią Agnieszką:
Całość rozmowy z wiceprezesem spółdzielni "Nasz Dom" - Rafałem Kowalikiem:
https://radioplus.com.pl/index.php/radom/30118-uwieziona-we-wlasnym-mieszkaniu#sigProGalleria3d80582b58