RADOM
Publiczne znaczy niczyje?
42 interwencje dotyczące roweru miejskiego, 38 zgłoszeń o zdewastowanych przystankach autobusowych. Czy fakt, że coś należy do wszystkich mieszkańców upoważnia do tego, by niszczyć dobro publiczne?
Nowa rubryka w statystykach
Od nieprzypiętego przez porzucony aż do zniszczonego roweru... Strażnicy Miejscy zauważają wzrost aktów wandalizmu na rowerach miejskich, powstała nawet nowa rubryka w statystykach dotycząca właśnie spraw dotyczących rowerów. W ciągu trochę ponad miesiąca od rozpoczęcia sezonu strażnicy interweniowali czterdzieści dwa razy. Przy stacji na ulicy Sandomierskiej rower został kopany i rzucony na ziemię, na Plantach - bez przyczyny - ktoś zniszczył "grzybki" mocujące i zabezpieczające. Niektórzy jeździli bez opłaty, jeszcze inni postanowili zabrać rower do domu i pozbawić go znaków "miejskości". - To tylko niektóre przykłady. - wymienia Grzegorz Sambor - p.o. zastępcy komendanta Straży Miejskiej w Radomiu:
Zdarza się również, że użytkownicy rowerów miejskich tak bardzo męczą się jazdą, że nie mają siły odstawić jednośladów z powrotem do stacji. Zamiast tego zostawiane są w różnych miejscach - całkiem nie przypominających stacji. - Jeśli pracownicy monitoringu lub strażnicy monitorujący miasto zauważyli porzucony rower, automatycznie przypinają go do pierwszej napotkanej przeszkody. - wyjaśnia Grzegorz Sambor:
Korzystasz? Nie niszcz!
Użytkownicy Radomskiego Roweru Miejskiego podkreślają skarżą się na kiepski stan niektórych rowerów. Czasem nie działa dzwonek, innym razem jest problem z siodełkiem czy zapięciem. Rowery miejskie są potrzebne i przydatne, dlatego mieszkańcy dziwią się, że rowerzyści zamiast szanować - niszczą:
Wszystkich czyli niczyje?
Nie tylko rowery miejskie są nagminnie dewastowane. Akty wandalizmu odnotowywane są także w przypadku chociażby przystanków autobusowych. Tylko w tym roku Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji odnotował trzydzieści osiem uszkodzenia przystanków, a koszt napraw osiągnął ponad trzynaście tysięcy złotych. - Mówimy tutaj nie tylko o wybitych szybach, ale również zniszczonych dachach, połamanych ławkach czy zniszczonych koszach. - wymienia Dawid Puton - rzecznik MZDiK:
Spory problem stanowią również śmieci wywożone poza miasto i wyrzucane w okolicznych lasach. Radosław Czubak z Team 4x4, który swoim samochodem terenowym często jeździ na leśne rajdy zauważa, że nadal brakuje świadomości dotyczącej wspólnego dobra:
Pamiętajmy, za każde uszkodzenie płacimy sami. Może nikt nie każe nam wyjmować portfela i ponosić kosztów, jednak fundusze pobierane są z naszych podatków. Zastanówmy się, czy nie lepiej przeznaczyć ich na coś potrzebnego i pożytecznego?