RADOM
"Nie przyznaję się, ja tego nie zrobiłem!"
Podwójny zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem 29-letniej Pauliny K. i jej 14-miesięcznego syna usłyszał Maciej S. W czwartek, 26 lipca w Sądzie Okręgowym w Radomiu ruszył proces o zabójstwo kobiety i dziecka w jednym z mieszkań przy ul. Paderewskiego w Radomiu. Oskarżony nie przyznaje się do winy.
Do tragedii doszło 12 maja 2017 roku w jednym z mieszkań przy ul. Paderewskiego. O dokonanie zbrodni prokuratura oskarżyła 34-letniego wówczas Macieja S. - byłego partnera ofiary. Paulina K. i Maciej S. znali się od czterech lat. Mieszkali razem w Warszawie, planowali wspólną przyszłość oraz dziecko. Po pewnym czasie relacje zaczęły się psuć, kobieta - będąc już w ciąży wróciła do Radomia. W radomskim sądzie toczyła się sprawa dotycząca alimentów oraz badania na ustalenie ojcostwa.
Tragicznego dnia mężczyzna miał przyjechać do Radomia, by porozmawiać o toczącym się postępowaniu. Jednak na radomskim Gołębiowie doszło do tragedii. Oskarżony Maciej S. usłyszał podwójny zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Akt oskarżenia odczytała prokurator Aneta Góźdź:
Maciej S. ma 35 lat, wyższe wykształcenie, jest informatykiem, przez zatrzymaniem zatrudniony był w prywatnej firmie. Mężczyzna nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Jak zeznał podczas pierwszej rozprawy, 12 maja 2017 roku przyjechał do Radomia by spotkać się z Pauliną K., jednak nie zastał jej w domu. - Nie pamiętałem numeru, szukałem bloku, w którym mieszkała Paulina, żeby z nią porozmawiać. Dzwoniłem domofonem, nikt nie odbierał. Nie zastałem nikogo i wróciłem na piechotę na dworzec PKS. Czekałem na autobus ponad godzinę, to była godzina 15.00. Byłem tez w kiosku, zresztą jest zabezpieczony monitoring z kiosku i toalety. Wszedłem do autobusu, wróciłem do Warszawy, zrobiłem zakupy i wróciłem do domu. Zadzwoniłem do mamy, zapytać, gdzie jest. Powiedziała, że niedługo będzie. Później zobaczyłem, że wchodzi z jakimiś osobami. Wtedy zostałem zatrzymany. - zeznawał oskarżony:
Podczas czwartkowej rozprawy odczytane zostały zeznania Macieja S., które mężczyzna składał przed policją i prokuraturą. Wynikało z nich, że mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów i ze szczegółami opisał wydarzenia, do których miało dojść tragicznego dnia: "Chciałbym złożyć wyjaśnienia w tej sprawie. (...) Powiem wszystko, chcę mieć to za sobą. Nie chcę, by przy przesłuchaniu był adwokat. Chcę to wszystko z siebie wyrzucić i mieć to za sobą. Ja nie chciałem zabić Pauliny, ani Miłosza. Paulina się nim zasłaniała, ja uderzałem >>na ślepo<<. Pojechałem do niej, żeby wszystko wyjaśnić. Ona sama otworzyła mi drzwi do mieszkania, drzwi do klatki schodowej były otwarte. Wszedłem do mieszkania i powiedziałem: >>Paulina, musimy porozmawiać i wyjaśnić wszystko<<. Ona nie chciała ze mną rozmawiać i kazała mi wyp***dalać z domu. Mnie jej słowa zamroziły, nie mogłem wydobyć z siebie słowa, ale chciałem zareagować w jakiś sposób." Dalej mężczyzna miał zeznawać, że często nosił przy sobie multinarzędzie, w którego skład wchodził nożyk, śrubokręt i nożyczki. Tego dnia Maciej S. miał przy sobie to narzędzie - wynika ze składanych wcześniej zeznań: "Wziąłem narzędzie w prawą dłoń, na której miałem już rękawiczkę. W narzędziu są trzy ostrza, ja rozłożyłem dwa z nich (...) Nagle zacząłem zacząłem zadawać Paulinie uderzenia tym narzędziem. Nie pamiętam w co, ile tych uderzeń, ona zasłaniała się Miłoszem, krzyczała. Nie wiem ile razy ją uderzyłem, nie pamiętam też czy się broniła, ja jakby się wyłączyłem. Nie pamiętam, czy jak upadła dalej ją uderzałem. Nie chciałem jej zabić, a tym bardziej Miłosza. Ja chciałem porozmawiać, ona kazała mi wyp***dalać"
Po popełnieniu zbrodni mężczyzna miał pojechać do Warszawy, gdzie kupił nową odzież. Ubrania, które miał na sobie w czasie popełniania zbrodni, miał wyrzucić w okolicach Wieliszewa.
Maciej S. podczas pierwszej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Radomiu powiedział, że to nie są jego słowa. Przyznał, że został zmuszony przez policję do podpisania protokołu z przesłuchania. Mężczyzna miał być zastraszany, bał się o bezpieczeństwo swojej matki oraz narzeczonej, która była z nim w siódmym miesiącu ciąży:
Maciej S. zeznał również, że funkcjonariusze znęcali się nad nim, nie dawali swobody wypowiedzi, byli wulgarni. Mieli również podduszać go, kopać, a także zastraszać. Mężczyzna zeznał, że nie zastanawiał się, jaki wpływ będzie miała ta sprawa na jego życie, ponieważ jak mówił najważniejsza jest dla niego rodzina i jej bezpieczeństwo.
Na sali sądowej obok stron postępowania byli również obecni bliscy i przyjaciele ofiary. Przed rozprawą urządzili przed sądem cichy protest przeciwko przemocy i bezkarności oprawców. - To była kompletnie bezsensowna śmierć. Chcemy walczyć o najwyższy wymiar kary. - mówi Marta Żak-Stępniewska - siostra ofiary:
Rodzina zamordowanej chce założyć Stowarzyszenie 12 maja, które walczyć ma o zaostrzenie kar za przestępstwa zwłaszcza przeciwko dzieciom:
Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem grozi nie mniej niż lat 12, kara 25 lat pozbawienia wolności albo kara dożywotniego pozbawienia wolności. Kolejna rozprawa w tej sprawie zaplanowana jest na 5 września.
https://radioplus.com.pl/index.php/radom/31929-nie-przyznaje-sie-ja-tego-nie-zrobilem#sigProGalleria84088fc4c9