RADOM
Dwa oblicza bezdomności [ZDJĘCIA]
Nie tylko zimą streetworkerzy Caritas Diecezji Radomskiej niosą pomoc osobom bezdomnym. Zamiast zupy, latem zawożą im czystą, chłodną wodę. To, z czym stykają się na co dzień smuci i przeraża.
Pustostan pełen skarbów
Od puszek i butelek po alkoholu, przez stare skoroszyty, pluszaki i akcesoria dla dzieci, meble, zepsuty sprzęt RTV, po walające się gdzie bądź resztki jedzenia. W jednym z pustostanów w centrum Radomia znaleźć można wiele... Starą kamienicę w głębi podwórka radomianie omijają szerokim łukiem. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, właściciel wysiedlił mieszkańców z budynku, a w miejscu kamienicy miał otworzyć własny biznes dofinansowany z zewnętrznych środków. Lata mijają - nie ma biznesu, właściciel poszukiwany jest listami gończymi, a bogato zdobiona kamienica niszczeje w oczach. Mogłoby tam zamieszkać młode małżeństwo z dzieckiem - metraż jest spory, a lokalizacja dogodna. Zamieszkują ją bezdomni, jednak czy patrzą w górę na sztukaterię zdobiącą ściany? Czy widzą piękno i kunszt wykonania kaflowych pieców w pokojach, w których żyją?
Kamienicę, która pokazuje "gorszą stronę miasta" często odwiedzają streetworkerzy Caritas Diecezji Radomskiej i strażnicy miejscy. Wybraliśmy się na jeden z takich patroli. Po godz. 10.00 nikogo w pustostanie nie było... - To pora, w której bezdomni wychodzą na miasto, być może gdzieś po drodze spotkamy jakąś wycieczkę - mówi strażnik Grzegorz Świgoń i prowadzi dziennikarzy do środka, by zobaczyli, w jakich warunkach żyją osoby bezdomne.
Nie mają toalety, nie wspominając o łazience, wannie czy chociażby umywalce. Potrzeby - o ile są w stanie - załatwiają w kącie jednego z pomieszczeń. Jeżeli nie - po prostu stają pod ścianą w pokoju, w którym akurat im się "zachciało". - Tak im łatwiej. Jeśli ktoś jest bardzo pijany, opiera się o ścianę i się załatwia. Nie ma wtedy ryzyka, że nie utrzyma równowagi i przewróci się do tyłu - wyjaśnia streetworkerka Dagmara Kornacka i dodaje: -To norma. Podobne obrazki widzimy bardzo często. Fizjologia, higiena - a w zasadzie jej brak - to można powiedzieć podstawa streetworkingu.
Faktycznie, strażnik miał rację - w pustostanie nikogo nie było. Tym razem. Zimą, kiedy streetworkerzy zaprosili media na jeden z patroli, na materacu na środku pokoju leżeli mężczyzna i kobieta. Zmarzniętymi rękami skręcali papierosy, rozmawiali, czasem z zimna i wycieńczenia przysypiali. Gdy streetworker Karol Majewski pytał, czemu nie skorzystają z pomocy noclegowni, czemu nie chcą się ogrzać, odpowiadali: "Grzejemy się miłością".
Nie wiadomo, czy to miłość wygasła, czy dotknęły ich przyziemne sprawy - głód, choroba albo wypity alkohol z niepewnego miejsca, który okazał się być śmiercionośny... W styczniu w pustostanie znaleziono zwłoki kobiety, w marcu - mężczyzny. Czy to ta, czy inna para? Kto wie... Ale pewne jest, że kamienica w centrum miasta wiele widziała i być może jeszcze wiele zobaczy...
Śmietnik pełen mebli
Pani Barbara i pan Marek zajmują jeden z miejskich pustostanów. Osiem lat temu ktoś poradził im, by z ulicy przenieśli się do opuszczonego budynku, który niszczeje. Przenieśli się. Opuszczony dom pozostawiał wiele do życzenia. Nie było drzwi, okien, był za to bałagan i gruz. Para, którą złączyły los i niedola zakasała rękawy i dzień za dniem pustostan coraz bardziej przypominał dom. Dziś mają psa, ogródek, grilla, bardzo prowizoryczne, ale dające poczucie prywatności ogrodzenie. Zimą ogrzewają się piecem, który został w budynku. Zbierają wodę deszczową, gotują, piorą, sprzątają. Jak ptaki z połamanymi skrzydłami - uwili takie jakie mogli gniazdo, są dla siebie wsparciem, nie opuszczą swojego miejsca i siebie nawzajem.
"Życie nas zmusiło do mieszkania tutaj" - mówi pani Barbara. Podczas naszej wizyty była sama. "Ja do strachliwych nie należę. Jakbym się bała, to gdzie bym tu sama siedziała?" - zapewnia. Większość wyposażenia gospodarstwa naszych dzisiejszych bohaterów pochodzi ze śmietnika. - Marek wziął wózek i przywiózł:
Wytargać z bezdomności
"Pomoc, pomoc... Pytacie o tą pomoc i co mam wam powiedzieć? Dla mnie prawdziwa pomoc to - powiem ostro - wytarganie kogoś z pustostanu i przekonanie go do życia w społeczeństwie. Niestety, nawet jeśli ktoś zdecyduje się zrezygnować z takiego życia - prędzej czy później do niego wraca" - mówi Dagmara Kornacka - streetworkerka. Jest skromna, uśmiechnięta i zawsze życzliwa. I niesie pomoc - choćby tą doraźną. Zimą w postaci zupy, latem - wody. Prowadzi warsztaty z pielęgnacji czy korzystania z jadłodajni. Kilku podopiecznych wdrożyło się i regularnie korzysta z kąpieli, a także przyprowadza kolegów:
Streetworkerzy cały czas proszą o wsparcie i dostarczanie wody butelkowanej do domu dla bezdomnych kobiet na Zagłoby. Nieważne czy będzie to pięciolitrowy baniak czy półlitrowa buteleczka. Nieważne czy będzie to woda gazowana czy nie. Liczy się gest i to, by woda była w terminie ważności. Wodę można dowozić przez całą dobę.