Radom 90.7 FM | Końskie i Opoczno 94 FM | Skarżysko Kam. 94.5 FM | Kozienice 97.9 FM
Na antenie:
PRZEBOJE Z NUTĄ NOSTALGII
Radio Plus Radom
Patron dnia: święci męczennicy Andrzej Dung-Lac, prezbiter, i Towarzysze
Dziś jest: Niedziela, 24 listopada 2024

RADOM

Nazywam się Józef Przybyła i to jest moja historia...

środa, 16 września 2020 14:08 / Autor: Michał Kaczor
Nazywam się Józef Przybyła i to jest moja historia...
fot. Michał Kaczor/Radio Plus Radom
Michał Kaczor

17 września przypada Światowy Dzień Sybiraka. Swoją historię opowiedział nam Józef Przybyła, prezes radomskiego oddziału Związku Sybiraków.

Światowy Dzień Sybiraka obchodzony jest corocznie od 2004 roku. W Radomiu miejscem upamiętnienia jest pomnik na cmentarzu przy ul. Limanowskiego.

Swoją historię przedstawił nam Józef Przybyła, prezes radomskiego oddziału Związku Sybiraków, zesłany w 1939 roku.

To było po Bożym Narodzeniu 1939 roku

- To są sprawy, których nie zapomina się, nawet jak osiągnie się pewien wiek. W liczbie 11 osób wywieziono nas. To było zaraz pierwszy dzień po Bożym Narodzeniu w 1939 roku. Weszło do mieszkania z kolbami dwóch żołnierzy - takich schnelle - długich ze spiczastymi czapkami - i było 20 minut na spakowanie się i posadowienie na saniach. Saniami jechaliśmy do Buczacza, a tam nastąpiło ładowanie do wagonu, zaryglowanie i to trwało ze trzy dni. Później był transport na Tarnopol i na Lwów. We Lwowie uformował się taki długi transport. Tam było może ze 100 wagonów, ciągniętych przez dwie lokomotywy - jedna na początku, druga na końcu transportu i tak jechaliśmy w głąb Syberii. Podróż trwała około miesiąca i zawieziono nas w las do tajgi i umieszczono w barakach drewnianych - mchem powykładane szpary, żeby nie wiało. Żadnych warunków sanitarnych nie było - opisuje podróż Józef Przybyła.

Pozostało nas tylko pięcioro

- Starsi zaczęli pracę w lesie przy wyrębywaniu i spławianiu drewna, a ci słabsi byli w domu. Racja chleba dla tych, którzy pracowali, wynosiła około 35 deko, a dla niepracujących i dzieci było 20. Tam mieszkaliśmy cztery lata. Z tej jedenastoosobowej rodziny pozostało nas tylko pięć osób - ja, siostra, matka i dwie ciotki - opowiada.

Polaków znowu zaczęto zabierać...

- Później przenieśliśmy się, bo już nie było komu pracować w lesie, około 150 kilometrów do najbliższego kołchozu. Matka już nie mogła sobie dać rady, bo ojciec zmarł w 1942 roku. Matka oddała nas do sierocińca i tam przebywaliśmy dwa lata. Później nastąpiło poruszenie. Polaków zaczęto znowu zbierać i ładować na stację w Kotłasie. Stamtąd wyruszyliśmy transportem znowu na tak zwane dożywianie w rejon Krasnodarski Kraj. To jest na południu Rosji. Podróż znowu trwała około miesiąca. Znaleźliśmy się w sowchozie im. Stalina. Tam praca rozpoczęła się przy tak zwianym przewinianiu zboża. Przeważnie kobiety, bo mężczyźni byli wszyscy na froncie. To trwało około 2 lat - mówi.

Po wojnie...

- Później w 1946 roku, pod koniec marca, znowu była pogłoska, żeby Polacy zbierali się i gromadzili na Kubaniu i wywieziono nas znowu takimi bykami-furmankami do samochodów i samochodami dotarliśmy do kolei. Tam wagony towarowe były podstawione i załadowano nas, ale wagony nie były już tak pilnowane, jak na początku, gdy wyjeżdżaliśmy na Sybir. Jechaliśmy przez Krym, Kijów, Lwów do Przemyśla. W Przemyślu staliśmy około trzech godzin i stamtąd transport było dzielony. Część wagonów pozostawała na miejscu, część na południe, na północ. Nas skierowano przez Tarnów, Kraków, Katowice, Gliwice , Nysę i Opole do Kłodzka. Tam, na dworcu w Kłodzku, byliśmy około 2 tygodni w wagonach. Dopiero po tym rozdzielono część wagonów. Część poszło na południe - w kierunku Międzylesia, część pojechała na południe na Jelenią Górę. Nas z Kłodzka przetransportowano do Ścinawki Średniej, a ze Ścinawki Średniej do Wambierzyc. Tam mieszkałem około 13 lat i tam ożeniłem się i do Jeleniej Góry. W Jeleniej Górze do 1962 roku, skąd po kilkunastu latach przenieśliśmy się - z uwagi na zdrowie najmłodszej córki - na Radom. To był rok 1975 - wspomina Józef Przybyła.

Zostało nas tylko 75

- Od tego roku mieszkam już na stałe w Radomiu. Jestem członkiem "sybiraków", a od 11 lat prowadzę Związek Sybiraków Oddział w Radomiu, który liczył wtedy - po reaktywowaniu w 1989 roku - 398 osób. Teraz zostało nas tylko 75 - kończy prezes Związku Sybiraków w Radomiu.

Obchody Dnia Sybiraka i 81. rocznicy agresji sowieckiej na Polskę odbędą się w Radomiu 17 września o 10:00 przy pomniku Anioła Ciszy na cmentarzu przy ul. Limanowskiego.