RADOM
Miejskie getta czy resocjalizacja?
"Patologia", "slumsy", "Meksyk" - tak nazywane są często osiedla socjalne. "Wyrzutkami" i "ludźmi bez przyszłości" są często ci, którzy tam mieszkają. Czy tworzenie dzielnic socjalnych na obrzeżach miasta jest dobrym pomysłem?
Marii Gajl, Kazimierza Mroza czy Wolanowska - to ulice, które wielu radomian woli omijać szerokim łukiem - nie tylko nocą. W sumie Gmina Mimasta Radomia posiada ponad tysiąc lokali socjalnych, w których mieszka ponad cztery tysiące osób. Konkretne liczby zna Dagmara Gac z Zespołu Prasowego Urzędu Miejskiego w Radomiu:
Nie chodzi tu o nadawanie numerów, chociaż czasem dzielnice te nazywane są miejskimi gettami. Mieszkają tam jednak ludzie, którym towarzyszy wiele problemów - niejednokrotnie przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Alkohol, problemy wychowawcze, nieporadność życiowa - to sprawia, że niejednokrotnie wielodzietne rodziny trafiają do mieszkań socjalnych. Do takich lokali trafiają osoby o niskich dochodach, które nie mają gdzie się podziać. Mieszkańcy przyzwyczajeni są do awantur, alkoholu czy rozwiązywania problemów za pomocą przemocy. Dzielnice żyją swoim życiem - to, co dla mieszkańców innych radomskich osiedli jest nedopuszczalne, dla żyjących w dzielnicach socjalych jest na porządku dziennym i odwrotnie. - To specyficzne miejsca - mówi Mariusz Mędra - kierownik Pedagogów Ulicy Caritas Diecezji Radomskiej:
Jak powiedziała Dagmara Gac z radomskiego magistratu co dziesiąta osoba mieszkająca w dzielnicy socjalnej to dziecko. A czym skorupka za młodu nasiąknie... Jednak o to by nie nasiąknęła dbają m.in Pedagodzy Ulicy, czyli grupa czterech wychowawców, która ma pod swoją opieką czterdziestu najmłodszych mieszkańców ul. Marii Gajl w Radomiu. Pedagodzy organizują czas dzieciom i młodzieży, pokazując jednocześnie, że bójki i kradzieże nie są sposobem na życie i - mimo że wciągają - warto z nimi zerwać by odnaleźć siebie:
Dużo się dzieje, jednak nie zawsze to pomaga. - Czesto ludzie wytykają palcami naszych podopiecznych. Nie raz słyszeli wypowiedzi typu "Jesteś z Marii Gajl, czyli z patologii" - mówi Mariusz Mędra, który zauważa, że tworzenie takich dzielnic nie jest dobrym pomysłem:
Mieszkańcy osiedla mają różne zdanie. Jedni widzą, jak wiele trzeba naprawić, inni nie biorą sobie do serca "ludzkiego gadania":
Jednak nikt nie ukrywa, że działalność Pedagogów Ulicy to duża pomoc - zwłaszcza w wychowaniu dzieci:
Pedagodzy ulicy pomagają jak mogą dając siebie. Zabierają najmłodszych na zajęcia, organizują wolny czas. Czy z drugiej jednak strony nie jest to przyzwyczajanie mieszkańców do myślenia: "Jesteśmy stąd! to nam się należy!". - Wychowawca musi wyczuć, czy jego podopieczni nie próbują go po prostu wykorzystać - tłumaczy Mariusz Mędra:
Niestety, nie każdy w swoim życiu trafił na 'Mańka' czyli Mariusza Mędrę i ekipę Pedagogów ulicy. Nie każdy ma szansę wybić się ze świata, w którym alkohol i wyzwiska są na porządku dziennym, a tylko nieliczni starają się o normalność w tym często pełnym problemów świecie. Pomyślmy o tym, zanim potępimy kogoś tylko dlatego, że urodził się na obrzeżach, a nie w najbogatszej dzielnicy miasta.
https://radioplus.com.pl/index.php/radom/21934-miejskie-getta-czy-resocjalizacja#sigProGalleriab01e5b6292