Radom 90.7 FM | Końskie i Opoczno 94 FM | Skarżysko Kam. 94.5 FM | Kozienice 97.9 FM
Na antenie:
PRZEBOJE Z NUTĄ NOSTALGII
Radio Plus Radom
Patron dnia: św. Franciszka Ksawera Cabrini, dziewica i zakonnica
Dziś jest: Niedziela, 22 grudnia 2024

RADOM

Protestuje pomoc społeczna

piątek, 25 stycznia 2019 09:08 / Autor: Michał Kaczor
Protestuje pomoc społeczna
fot. Radio Plus Radom
Michał Kaczor

Pracownicy pomocy społecznej protestują. Około 100 osób przyszło dziś oddać krew do stacji Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Radomiu. Wiele osób wzięło też urlop na żądanie.

To już trzeci etap protestu. Pierwszy odbył się w październiku w Warszawie przed budynkiem Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

Do pracy w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Radomiu nie przyszło dzisiaj 380 osób. Placówka działa normalnie, bo dyżuruje 170 pracowników.

- To nie są tylko podwyżki. Przede wszystkim chcemy dodatkowe urlopy psychiczne, ze względu na podratowanie naszego zdrowia oraz dokształcanie, które jest tak ważne w wykonywaniu naszej pracy. Żebyśmy mogli to robić rzetelnie, musimy być odpowiednio dokształcani, a tego nam brak - mówi Agnieszka Kowalik, wiceprzewodnicząca NSZZ "Solidarność" przy Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Radomiu.

Agnieszka Kowalik dodaje, że na pracowników socjalnych czeka wiele niebezpieczeństw.

Pracownicy pomocy społecznej zdecydowali się na formę protestu, która jednocześnie jest pomocą innym.

- Formą protestu jest oddanie krwi. Żeby było pokazane, że ten protest nie jest naszym dniem wolnym od pracy. Przychodząc tutaj, chcemy pokazać, że ten dzień nie będzie zmarnowany. Krew oddana przez pracowników to następny przekaz, że pracownicy wychodzą naprzeciw ludzi i chcą być z ludźmi. Dlatego chcemy być godnie traktowani jako pracownicy pomocy społecznej - mówi Hanna Kaczkowska, przewodnicząca Niezależnych Związków Zawodowych Pracowników Pomocy Społecznej.

Jednym z postulatów są też podwyżki. Związkowcy przekonują, że pracownicy początkujący zarabiają najniższą krajową. Chcą podwyżki o 1000 złotych więcej do "widełek".

Wynagrodzenie pozostaje bez zmian, a pracy przybywa - zaznacza Hanna Kaczkowska.