REGION
Codziennie wyjeżdżają do pożarów traw
Każdego dnia strażacy wyjeżdżają do pożarów traw. Tylko w ciągu ostatniej doby w powiecie radomskim nieużytki płonęły w Ślepowronie i Młodocinie Większym.
Wezwania do pożarów traw to wiosną codzienność dla strażaków. W ciągu ostatniej doby w powiecie radomskim nieużytki płonęły w Ślepowronie i Młodocinie Większym, ale - jak poinformował nas dyżurny radomskiej straży - to niewiele, bo popadał deszcz.
Jeśli chodzi o całe województwo mazowieckie, to w ciągu ostatniej doby strażacy wyjeżdżali do pożarów traw dziewięciokrotnie, a w całej Polsce 47 razy.
Za większość pożarów odpowiada człowiek, bo wśród rolników nadal powszechne jest przekonanie, że wypalanie traw użyźnia glebę.
- Niestety, wśród wielu ludzi panuje przekonanie, że wypalanie suchej trawy użyźni w sposób naturalny glebę, co spowoduje szybszy i bujniejszy odrost młodej trawy, a tym samym przyniesie korzyści ekonomiczne. Oczywiście jest to błędne myślenie. Ziemia wyjaławia się, a to atmosfery przedostaje się wiele trujących związków chemicznych - mówi Konrad Neska z radomskiej straży pożarnej.
W pożarach traw często giną zwierzęta, które akurat znajdują się w pobliżu lub na tym terenie założyły gniazda lub nory.
- Mamy sezon wiosenny, kiedy zaczynają się pożary. Przestrzegam, żeby nie wypalać łąk i suchych liści, bo to może zagrozić przyrodzie. Zwierzęta, które żyją w tych miejscach mogą zginąć. Mamy marzec - pojawiły się młode zające i dziki. Wiele młodych zwierząt ukrywa się w trawach i krzewach. Nie tylko niszczone są gniazda i legowiska, ale też młode zwierzęta - mówi Hubert Ogar z Nadleśnictwa Radom.
Łąki często sąsiadują z terenami leśnymi. Wiatr czy nagłe rozprzestrzenienie się ognia może spowodować także pożar lasu.
- Bardzo często bywa tak, że wypalane są łąki czy śmieci w pobliżu lasów i wiatr powoduje roznoszenie się ognia na tereny leśne - szczególnie na młody las. Żeby on był po pożarze w dobrej kondycji, to trzeba często kilkadziesiąt lat, natomiast w ciągu kilku minut potrafi być spalony - dodaje Hubert Ogar.
Wypalanie traw i pożary lasów co roku są dużym problemem w powiecie przysuskim.
- Analizy pokazują co roku, że najwięcej pożarów odnotowujemy przy nieużytkach rolnych. Często bywają przy tym duże straty, bo pożary przenosza się na obszary leśne czy pod zabudowania - powiedział bryg. Marcin Sokół, komendant przysuskiej straży pożarnej.
Mł. bryg. Paweł Kowalski, zastępca komendanta straży pożarnej w Kozienicach mówi, że w tym roku jest mniej pożarów niż w tym samym okresie poprzednich lat.
Prędkość rozprzestrzeniania się pożaru może wynosić nawet ponad 20 km/h. W rozprzestrzenianiu ognia pomaga także wiatr. W przypadku dużej jego prędkości i gwałtownej zmiany kierunku, pożary bardzo często wymykają się spod kontroli i przenoszą na pobliskie lasy i zabudowania. Niejednokrotnie w takich pożarach ludzie tracą dobytek całego życia. Występuje również bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi oraz zwierząt.
Wypalanie traw jest karalne. Mówi o tym ustawa o ochronie przyrody oraz rozporządzenie MSWiA w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów.
Za wypalanie traw grozi kara grzywny w wysokości nawet 5 tysięcy złotych, a jeśli w wyniku pożaru zagrożone jest życie ludzkie, można trafić do więzienia nawet na 10 lat.