RADOM
Aplikacja Bolt uderzy w radomskich taksówkarzy?
11 kwietnia w Radomiu rusza aplikacja Bolt. To platforma do świadczenia usług transportowych. - Nie boimy się żadnej konkurencji - mówi Wiesław Mizera, prezes zarządu Zrzeszenia Transportu Prywatnego w Radomiu.
Aplikacja budzi wiele kontrowersji. W ostatnich dniach spór wkroczył na szczebel rządowy. Taksówkarze protestowali w Warszawie i chcą zablokowania tego typu aplikacji do momentu uregulowania ich ustawą.
Chodzi o to, że kierowcy świadczący usługi transportowe robią to po niższych cenach, bo nie muszą spełniać szeregu wymogów, jakie są nakładane na taksówkarzy.
- Obowiązek posiadania licencji, zarejestrowania i prowadzenia działalności, co wiąże się z opłatami ZUS-u, podatków i innych danin związanych z tą działalnością - wylicza Wiesław Mizera, prezes zarządu Zrzeszenia Transportu Prywatnego w Radomiu.
Według prezesa Mizery prowadzenie tego typu działalności po takich cenach nie może być legalne.
- Nie boimy się żadnej konkurencji. U nas jest miejsce dla wszystkich - dla przewoźników indywidualnych, dla firm i dajemy sobie z tym radę. Mamy ugruntowaną pozycję. Natomiast wszyscy, którzy tu pracują, muszą mieścić się w jakichś ramach. Nie mam obaw, jeśli to będzie funkcjonowało na tej zasadzie. Problemem może być sytuacja, kiedy to będą działania nieformalne, czyli kierowcy, którzy nie płacą podatków, firma, która działa na dziwnych zasadach. Nie jest to takie oczywiste, bo to można wnioskować z ceny. One są dziwnie niskie. Tak niskie, że według nas nie mogą to być działania legalne. Nie można z tego zapłacić ZUS-u, kupić paliwa i ponieść tych wszystkich kosztów, bo wtedy trzeba by było dopłacić - mówi prezes Mizera.
Prezes Mizera przekonuje, że w jego firmie wszystko jest przejrzyste.
W Warszawie trwają rozmowy rządu z taksówkarzami w sprawie uregulowania przewozów świadczonych przez aplikacje typu Bolt czy Uber.
- My jako strona rządowa, jak i strona społeczna, czyli przedsiębiorcy-taksówkarze, jesteśmy zainteresowani, żeby ta ustawa jak najszybciej została uchwalona - mówi Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii.
Radomscy taksówkarze krytycznie odnoszą się do działalności aplikacji na obecnych zasadach.
- Nie mam nic przeciwko temu, żeby ludzie przewozili ludzi i towary, ale niech działają na równych zasadach. Niech mają licencję, niech płacą ZUS, skarbowy, niech mają badania, koguta na taksi - mówi jeden z taksówkarzy.
Aby zarejestrować się w aplikacji Bolt, należy przedstawić komplet dokumentów, zawierających m.in. zaświadczenie o niekaralności i ważną polisę OC. Auto do przewożenia pasażerów musi być 5 drzwiowe, zadbane, w dobrym stanie wizualnym i technicznym. W celu cotygodniowego rozliczenia, kierowcy muszą prowadzić również działalność gospodarczą, bądź współpracować z licencjonowanym partnerem flotowym - tak jest w teorii. Problem w tym, ze w innych miastach, gdzie aplikacja zaczęła działać dużo wcześniej, inspekcje transportu drogowego przy kontrolach najczęściej stwierdzają nieprawidłowości. Zazwyczaj jest to brak licencji na przewóz osób. Zgodnie z regulaminem aplikacji, odpowiedzialność za nieprzestrzeganie przepisów spada na kierowcę, więc to właśnie on obarczany jest karami, które czasem przekraczają kilkanaście tysięcy złotych.
W zeszłym tygodniu rząd przyjął projekt, który nakłada na kierowców tego typu aplikacji obowiązek posiadania licencji. Przepisy pozwalają też na zastąpienie tradycyjnego taryfikatora aplikacją mobilną. Jednocześnie mają zostać obniżone opłaty za uzyskanie licencji na samochód osobowy. Obecnie trwają rozmowy rządu z taksówkarzami, którzy chcą zakazu funkcjonowania aplikacji do czasu wprowadzenia odpowiednich uregulowań prawnych.
Alex Karstel z Bolt Polska tłumaczy, że obecna propozycja rządu już jest kompromisem.
Taksówkarze zapowiadają, że jeśli rząd nie ureguluje działania firm typu Bolt czy Uber, to powrócą do strajku i blokowania miast.