RADOM
Dziki na radomskich podwórkach. Mieszkańcy mówią: dość!
Służby leśne coraz częściej otrzymują zgłoszenia, że coraz częściej w Radomiu grasują watahy dzików. Dotyczy między innymi: Michałów, Wośniki, Pruszaków, Halinów czy Jeżowa Wola. O tym problemie dyskutowano w czasie spotkania w Urzędzie Miejskim w Radomiu.
Jerzy Zawodnik, wiceprezydent miasta mówi, że problem ten dotyka większych miast w całym kraju. - U nas problem został zgłoszony do Powiatowego Lekarza Weterynarii, który nie wyraził jednak zgody na redukcję populacji. Zezwolenie na odstrzał może być wydane tylko w przypadku, kiedy zagrożone są budynki użyteczności publicznej. Tak było w przeszłości skansenu czy lotniska. Każda taka decyzja musi być realizowana w porozumieniu z kołami łowieckimi - powiedział Jerzy Zawodnik:
Przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Radomiu Andrzej Szczypiór na terenie miasta, z mocy prawa, nie wolno prowadzić odstrzału, w tym przypadku - dzików. - Ludzie wyrzucają reszki jedzenia w pobliżu w swoich zabudowań. W ten sposób w pewnym sensie zapraszają dziki na osiedla mieszkaniowe. Jako Polski Związek Łowiecki będziemy współpracować w samorządem. Ale prawnie będzie to trudne. Obecnie trzeba policzyć stan dzików w regionie radomskim. Jako myśliwi jesteśmy gotowi do przeprowadzenia redukcji dzików - powiedział Andrzej Szczypiór. Co zrobić, kiedy spotkamy dzika w mieście?
Osobny problem to dzikie zwierzęta w pobliżu dróg. Policja nie ma dokładnej statystyki dotyczącej liczby zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt. Są zwykle kwalifikowane jako "inne zdarzenia drogowe".