RADOM
Podpalenie przy ul. Sandomierskiej. Mieszkańcy: żyjemy jak na bombie
W wieżowcu przy ul. Sandomierskiej 10 w Radomiu doszło do podpalenia drzwi wejściowych do klatki schodowej. Mieszkańcy klatki podejrzewają, że podpalacz jest powiązany z pomieszkującym w piwnicy wieżowca mężczyzną.
"Dziki lokator"
Z prośbą o interwencję zgłosiła się do Radia Plus Radom jedna z mieszkanek wieżowca. Z przekazanej relacji wynika, że w piwnicy wieżowca mieszka mężczyzna w średnim wieku - syn jednej z mieszkanek Sandomierskiej 10. - Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby ten pan mieszkał tam jakiś czas. Wiemy, że w życiu są różne sytuacje, czasem człowiekowi powinie się noga. Ale ten człowiek ma problemy z alkoholem i narkotykami, dodatkowo pali papierosy. Obawiamy się, że jeżeli on będzie w stanie nieważkości alkoholowej bądź narkotykowej, może dość do pożaru. W piwnicy jest gaz i prąd - uważam, że my mieszkamy obecnie na bombie. Gdyby w tej piwnicy był sam... Ale od pewnego czasu przychodzi do niego towarzystwo, które zachowuje się niezgodnie z normami społecznymi. Są to osoby pod wpływem alkoholu, narkotyków, urządzają nam nocne burdy, my nie śpimy... Policja, która o fakcie wie i spółdzielnia, do której problem jest zgłoszony, reaguje zerowo - relacjonuje nasza słuchaczka:
Obawy mieszkańców potęguje fakt, że podobna sytuacja miała miejsce kilka lat temu. Wtedy doszło do pożaru, w którym zginął człowiek:
Nasza reporterka odwiedziła wspomnianą piwnicę z nadzieją, że uda jej się porozmawiać z mężczyzną. Ten - chociaż był jednej z piwnic - nie chciał rozmawiać. "Chyba pani sobie żartuje, nie będę z nikim rozmawiał. Do widzenia" - powiedział.
- Oczekujemy, że spółdzielnia podejmie właściwe kroki i ten pan w piwnicy nie będzie mieszkał - mówi mieszkanka, która chce pozostać anonimowa:
Prorocze słowa?
"Nierobienie nic doprowadzi do kolejnej tragedii. To jest tylko kwestia czasu" - powiedziała mieszkanka wieżowca przy ul. Sandomierskiej kilka dni temu. Na rozwój wydarzeń nie trzeba było długo czekać. W środę przed godz. 21.00 doszło do podpalenia drzwi wejściowych do klatki schodowej. Strażacy znaleźli na miejscu zdarzenia nadpaloną plastikową butelkę.
- Jedna z sąsiadek kiedy zeszła do piwnicy, słyszała awanturę w której udział brał pomieszkujący w wieżowcu mężczyzna. Ktoś krzyczał, że spali ten blok i proszę! To jest pierwsze ostrzeżenie! - mówiła nasza słuchaczka chwilę po zdarzeniu.
Sprawa jest znana, ale...
Sprawą pożaru i sprawcą lub sprawcami podpalenia zajmie się policja. Służby potwierdzają, że sprawa jest im znana.
- Z dzielnicowym z Komisariatu II Policji w Radomiu we wrześniu skontaktowała się jedna z mieszkanek bloku przy ulicy Sandomierskiej 10 i poinformowała, że w piwnicy tego bloku pomieszkuje mężczyzna. Z policyjnych ustaleń wynika, że w piwnicy przebywa 34-latek, którego mama też mieszka w tym bloku. Dzielnicowy skierował pismo w tej sprawie m.in. do opieki społecznej, z prośbą o wgląd w sytuację w tej rodzinie - mówi Justyna Leszczyńska - rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.
Jak dowiedzieliśmy się w Spółdzielni Mieszkaniowej "Ustronie", piwnice, które zamieszkuje mężczyzna należą do jego matki. - Ściśle współpracujemy z dzielnicowym, który jest poinformowany o sprawie, był na miejscu, rozmawiał z panem zamieszkującym w piwnicy. Policja na chwilę obecną też nic nie może zrobić, bo jest to teren prywatny. Przygotowujemy pismo do mamy tego pana z prośbą o przypilnowanie, żeby ten pan się wyprowadził. Piwnica przynależy do mieszkania, jest jakby jego integralną częścią. Bez zgody lokatorki my też nie możemy do tego boksu wejść. Będziemy stosować pismo również do komendanta policji o zajęcie się tą sprawą - mówi Agnieszka Pożyczka-Jabłońska - administrator jednostki B SM "Ustronie". - Przypuszczamy, że będziemy z mamą mężczyzny rozmawiać o tym, by zrzekła się tej piwnicy i oddała ją do spółdzielni - wtedy my będziemy właścicielami i wtedy będziemy mogli zrobić coś więcej - wyjaśnia Agnieszka Pożyczka-Jabłońska:
Nic na siłę
W Radomiu funkcjonuje schronisko dla osób bezdomnych oraz noclegownia. Na ulicach miasta pracują również streetworkerzy, którzy odwiedzają miejsca zamieszkiwane przez bezdomnych i próbują nakłonić ich do zmiany "koczowniczego trybu życia". Niestety, nikt nie może zmusić osoby bezdomnej do skorzystania z takich form pomocy. - Wszystko zależy od tego człowieka, który znalazł się w wieżowcu. Najlepsze instytucje pomocowe jakie tylko istnieją, nic nie zrobią jeżeli ten człowiek takiej pomocy nie będzie chciał - wyjaśnia Wojciech Dąbrowski - kierownik Schroniska dla Kobiet i Noclegowni dla Kobiet i Mężczyzn. - Ja rozumiem mieszkańców tego wieżowca, natomiast dopóki on sam nie będzie chciał pomocy, to my jemu nie pomożemy:
Streetworkerzy Caritas Diecezji Radomskiej zostali poinformowani o sprawie. Jak zapewniają, będą próbować pomóc mężczyźnie wydostać się z bezdomności.
https://radioplus.com.pl/index.php/radom/49598-podpalenie-przy-ul-sandomierskiej-mieszkancy-zyjemy-jak-na-bombie#sigProGalleria3dfcaf7712