RADOM
Jak aktywizować uczniów w czasie e-lekcji?
W czasie pandemii lekcje odbywają się on-line. Wiąże się to nie tylko z zagrożeniami, jakie płyną z internetu, ale też problemami z aktywizacją uczniów podczas zajęć.
Praca zdalna i nauka on-line stały się dla wielu osób codziennością. Przez internet uczą się nawet dzieci w najmłodszych klasach szkół podstawowych, które nie są świadome zagrożeń, jakie wynikają z korzystania z sieci. Wiele z nich to efekt różnego rodzaju portali społecznościowych.
- Przykładem jest Tik-Tok. Nieumiejętne korzystanie powoduje, że nasze dane osobowe, czy wizerunek zostaną w internecie na zawsze, a filmy tworzą dzieci, zalewają internet - mówi Łukasz Gierek, nauczyciel informatyki w Zespole Szkół Technicznych w Radomiu.
Często błędy, które popełniamy, wynikają z nieumiejętnego korzystania z narzędzi do zdalnego nauczania.
- Wyjątkowym przypadkiem błędu jest szkoła z województwa pomorskiego, gdzie źle dobrane narzędzie spowodowało, że dzieci na lekcji fizyki zaczęły oglądać strony pornograficzne, które wychodziły od nauczycielki. Dlaczego tak się stało? Oprogramowanie, z którego korzystała w dobrej wierze, miało "dziurę", zostało zaatakowane i dostał się tam wirus. Powstało zjawisko, które nazywa się "zombing", które polegało na tym, że wtyczka wyświetlała losowe strony, w większości o charakterze erotycznym - mówi Łukasz Gierek.
Łukasz Gierek podkreśla, że nauczyciele cały czas uczą się pracy zdalnej.
- Mam tutaj na myśli na przykład sposób pytania uczniów, udostępnianie ekranu, głosowanie na lekcji, czy sposoby aktywizacji uczniów. To są rzeczy, których dopiero uczymy się - mówi.
Nauczyciele szukają też sposobów na uatrakcyjnienie zajęć, co często generuje zagrożenia.
- Szukamy programów i aplikacji, które nieumiejętnie wyszukane mogą wyrządzić szkodę na naszym komputerze - dodaje Łukasz Gierek.
Na rynku popularne stały się narzędzia do nauczania zdalnego, np. Zoom, Teams, Google Classroom. Łukasz Gierek podkreśla, że nie ma idealnego rozwiązania, ale można zawęzić liczbę osób, które mają dostęp do danego kanału.
- Ja jestem za tym, żeby nauczyciele korzystali z narzędzi, które mają autoryzację dostępu. Na przykład w Teamsach lub Google Classroom, żeby uczeń mógł wejść na lekcję, musi zalogować się za pomocą adresu mailowego, który dostał ze szkoły. Są inne narzędzia, jak Zoom, gdzie autoryzacji nie ma i tylko generujemy link do spotkania. Wtedy istnieje niebezpieczeństwo, że wejdą nam osoby, które nie będą uczniami naszej klasy i nie będziemy potrafili ich rozróżnić - zaleca Gierek.
Nauczyciele musieli wraz z wprowadzeniem zdalnego nauczania zmodyfikować swoje metody pracy.
- Na normalnej lekcji sprawdzam listę obecności na samym początku, a później zaczynam prowadzić lekcję. W internecie obecność sprawdza się pod sam koniec. Są takie narzędzia, chociażby na Teamsach, jak lista obecności, która generuje się i pokazuje aktywność. Robimy pewne rzeczy w sposób odwrotny - mówi.
Problemem wielu pedagogów pozostaje aktywizacja uczniów. Przy wyłączonych kamerkach nauczyciele nie wiedzą, czy ich podopieczny rzeczywiście siedzi i słucha, czy na przykład gra w tym czasie w gry komputerowe lub w ogóle wychodzi z domu.
- Każde narzędzie można wykorzystać do aktywizacji uczniów. Ja na lekcjach prowadzę różnego rodzaju głosowania. Polega to na tym, że w pewnym momencie zadaję uczniom pytanie, na które obowiązek mają odpowiedzieć wszyscy. Jeśli nie będę widział tej aktywności, to znaczy, że któryś z uczniów nie słucha mnie lub ma jakiś problem. To może być pytanie chociażby "czy mnie słychać?". Za pomocą takiego wirtualnego podniesienia ręki widzę liczbę osób, które ją podniosła. Jeśli widzę, że z 17 osób podniosło rękę 12, to znaczy, że coś z pięcioma osobami jest nie tak. Jednym z moich pomysłów jest, że moi uczniowie w trakcie zajęć wysyłają mi rezultaty pośrednie. Jeżeli dyktuję notatkę do zeszytu lub zlecam wykonanie ćwiczenia, to daję uczniom czas, żeby wysłali mi zdjęcie ekranu lub ze swojego telefonu. Nie musi to być pełna praca - mówi Łukasz Gierek.