RADOM
Co wydarzyło się w czerwcu 1976 roku? Opowiedzieli o tym uczestnicy strajków
Na fontannach przy ul. Żeromskiego odbyło się spotkanie z uczestnikami wydarzeń z czerwca 1976 roku. Wspomnieniami podzielili się: Stanisław Kowalski, Marek Siedlecki, Wojciech Fila i Grzegorz Żak.
Spotkanie poprowadził radomski historyk Przemysław Bednarczyk, który we wprowadzeniu mówił o mieście buntu.
- Radom to jest miasto, w którego historię wpisany jest bunt. Bunt przeciwko złej władzy. Kiedyś z kolegami historykami prześledziliśmy historię radomskich buntów i okazuje się,że od czasów rozbicia dzielnicowemu radomianie zawsze przeciwko komuś lub czemuś się buntowali. Jeśli chodzi o XX wiek, to jeszcze przed Radomskim Czerwcem, bunt miał miejsce w 1905 roku. Robotnicy pod sztandarem Polskiej Partii Socjalistycznej wystąpili na ulicach miasta właśnie w walce o godność życia, a także prawa człowieka i przede wszystkim – niepodległość. Minęło 71 lat i w czerwcu ’76 roku ponownie radomscy robotnicy podnieśli sztandar wolności, wyszli na ulice miasta i zmierzyli się z siłą totalitarnego państwa – mówił Przemysław Bednarczyk.
Stanisław Kowalski, prezes Stowarzyszenia Czerwiec ’76 mówił o życiu robotnika w latach ’70, ale też wspomniał o swojej karierze bokserskiej.
- Robotnik był wtedy deptany. Władza komunistyczna tak sobie uzurpowała wszystko, że oni są najlepsi, oni rządzą i będą robić, to, co im się podoba. Mnie może żyło się trochę luźniej, bo jako zawodnik miałem etat w Zakładach Metalowych. Wcześniej chodziliśmy do pracy, a później w ogóle, a normalny pracownik musiał chodzić. Sport miał pewien swój przywilej. Nie mieliśmy jakichś specjalnych pensji. Tylko to, że wyszliśmy wcześniej z pracy. Widziałem tragedię ludzką, problem. Mój tata był AK-owcem i patriotyzm przekazywał mnie i moim braciom w domu. Mówił bardzo delikatnie i nie nastawiał nas od razu do władzy komunistycznej, bo jak człowiek chciał się wychylić, to krótko by to trwało - mówił.
Marek Siedlecki miał wówczas 17 lat.
- 17 lat to jest piękny wiek, w którym człowiek nie interesuje się polityką, ale wszystkich nas dotyczyły trudności życia codziennego. Ja byłem wtedy uczniem trzeciej klasy technikum samochodowego i zajścia radomskie przerwały mi tę naukę. Zostałem wyrzucony ze szkoły po wyjściu z więzienia i zamknęła się jakakolwiek droga mojej kariery. Szybciutko do wojska na trzy lata do marynarki, a potem trudności po wyjściu z wojska, jeśli chodzi o Służbę Bezpieczeństwa, która próbowała namówić mnie do współpracy – mówił.
Wojciech Fila został zapytany o ekonomię w epoce Gierka.
- W tamtym czasie gros ludzi zaufało Gierkowi, ponieważ zobaczyli, że zaczyna budować, coś tworzyć i przeważnie młodzi ludzie szli za nim. Jeżeli chodzi o realia, to nikt nie zwracał uwagi, bo nikt nie myślał, że upadnie socjalizm. Nikt nie myślał, że może być inny system. Ja pracowałem w sklepie Polmozbytu. Muszę przyznać, że wtedy to było stanowisko dobre, bo ludzie musieli wszystko załatwiać i przychodzili do mnie. O tym, co się dzieje w Radomiu 25 czerwca, powiadomił mnie ksiądz, którego teraz będziemy robić świętym [ks. Roman Kotlarz – przyp. red.]. Przyszedł kupić motorower i mówi, że „piach wysypany, dzieje się w komitecie. Trzeba szybko zamykać!” – mówił Wojciech Fila.
Grzegorz Żak mówił, że był pracownikiem Radomskiej Wytwórni Telefonów.
- Byłem pracownikiem Radomskiej Wytwórni Telefonów – operatorem słynnego wózka, który poruszał się po ulicach Radomia. Będąc w pracy od ulicy Zbrowskiego szedł cały korowód spontaniczny z Zakładów Metalowych i weszli na teren naszego zakładu. Stałem się uczestnikiem tego protestu, bo ci protestujący weszli na mój wózek i z okrzykami „my chcemy chleba!” wyjechaliśmy na miasto. Przejechaliśmy ulicami do WCZ-tu i tam nawoływaliśmy do protestu. Potem do ZREMB-u, zahaczyliśmy o Zakłady Mięsne na Mireckiego i stamtąd pod komitet – wspominał Grzegorz Żak.
Stanisław Kowalski przyznał, że brał pod uwagę wersję, że może powtórzyć się sytuacja z grudnia 1970 roku, kiedy protesty zostały stłumione brutalnie przez milicję i wojsko.
- Tu nie było zastanawiania się nad tym, czy oni będą strzelać czy nie. Nikt nie powiedział, że ZOMO w Radomiu ma zakaz użycia broni. Liczyliśmy się z tym po cichu, ale skoro nie padły strzały, to chwała, że tak się stało. To była ciężka decyzja dla wielu ludzi – mówił.
Wojciech Fila przyznał, że podwyżka cen była jedynie pretekstem. Faktycznie chodziło o odsunięcie od władzy uzurpatorów.
- To byli uzurpatorzy. Niby wychodzili z klasy robotniczej, z rolników, ale oni tylko i wyłącznie kierowali po siebie i swojego pracodawcę moskiewskiego – mówił Wojciech Fila.
Marek Siedlecki mówi, że w centrum wydarzeń znalazł się w czasie wakacji.
Grzegorz Żak opisał siły milicji obywatelskiej.
- Formacje były przerażające. Oni byli uzbrojeni w pałki, tarcze, hełmy, a my nie mieliśmy nic. Tylko gołe ręce i kamienie. Obraz był przerażający – wspomina Grzegorz Żak.
Stanisław Kowalski mówi, że chodziło o zebranie jak największej liczby radomian przed komitet. Podkreślił też, że był w delegacji, która rozmawiała z sekretarzem Januszem Prokopiakiem.
Na koniec uczestnicy wydarzeń Radomskiego Czerwca ’76 mówili też o „ścieżkach zdrowia”.
https://radioplus.com.pl/index.php/radom/56113-co-wydarzylo-sie-w-czerwcu-1976-roku-opowiedzieli-o-tym-uczestnicy-strajkow#sigProGalleriad260299ed4