RADOM
Sypią się mandaty za nieprawidłowe palenie w piecach
Straż Miejska w Radomiu prowadzi kontrole domowych palenisk - w działaniach wspiera ich dron z urządzeniem do pomiaru składu spalin.
Od początku października mundurowi podjęli około 50 kontroli. W sześciu przypadkach nałożyli mandaty w wysokości 500 złotych. W piecach wypalane były plastiki, filtry i inne części po samochodach oraz lakierowane meble.
Przez cały sezon grzewczy funkcjonariusze kontrolują zarówno domy prywatne, jak i przedsiębiorstwa. Jak mówi zastępca komendanta Straży Miejskiej w Radomiu Grzegorz Sambor, dysponują też nowoczesnym sprzętem, który ułatwia kontrole:
Od lat, na największe zanieczyszczenie powietrza narażeni są mieszkańcy Glinic, Idalina czy Kaptura. W jaki sposób wybierają miejsca do kontroli? Polegają na własnych obserwacjach, a także interwencjach mieszkańców. - Świadomość radomian wzrasta - zarówno jeśli chodzi o to, co wrzucają do pieca, jak i o to, w jaki sposób reagować w razie podejrzenia używania nieprawidłowego opału - tłumaczy Grzegorz Sambor:
Zapytaliśmy radomian co sądzą o jakości powietrza w mieście. zdania są podzielone, ale przeważają te, w których jest mowa o zanieczyszczeniach:
Kontrole palenisk na nieruchomościach prywatnych mogą być prowadzone w godzinach 6.00-22.00, a na terenach, gdzie jest prowadzona działalność gospodarcza przez całą dobę.
W pierwszej kolejności funkcjonariusze sprawdzają, czy właściciel posiada certyfikat, z którego wynika, że użyte do spalania paliwo spełnia odpowiednie parametry. Podczas zakupu opału należy poprosić sprzedającego o świadectwo jakości opału. Może być tak, że mimo okazanego certyfikatu jakość paliwa budzi wątpliwości, np. wygląd przypomina zabronione muły lub floty. Wtedy strażnicy mogą pobrać próbkę węgla i popiołu do badania laboratoryjnego.
Według obowiązujących przepisów osoba, która udaremnia lub utrudnia wykonanie kontroli paleniska popełnia przestępstwo zagrożone karą do trzech lat pozbawienia wolności. W sytuacji, gdy właściciel posesji odmawia wpuszczenia funkcjonariuszy, na miejsce wzywana jest policja - wyjaśnia Sambor.