Radom 90.7 FM | Końskie i Opoczno 94 FM | Skarżysko Kam. 94.5 FM | Kozienice 97.9 FM
Na antenie:
PRZEBOJE Z NUTĄ NOSTALGII
Jan Pasterski
Patron dnia: św. Paschalis Baylon, zakonnik
Dziś jest: Piątek, 17 maja 2024
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 205.

KULTURA

W sobotę w radomskim teatrze gościnnie IMKA z "Operetką"

środa, 15 października 2014 15:12 / Autor:

Szekspir powiedział, że świat jest teatrem. Gombrowicz stwierdził, że jest operetką. I opisał kawałek dziejów świata w tej formie. W formie „idiotycznie boskiej" operetki z całą, czasem ponuro-serio, konsekwencją. Z konsekwencją użytego w niej żartu, dowcipu referowanego przez charaktery typowe dla gatunku, rozmiękczone, ufryzowane, wyuzdane, ale i groźne, złowieszcze.

 

18 października o 20.00 w radomskim teatrze na dużej scenie spektakl "Operetka" Witolda Gombrowicza w reżyserii Mikołaja Grabowskiego.

 

Z recenzji prasowych:

To poważna lekcja polskości w operetkowym wydaniu, bo sztuka Witolda Gombrowicza okazuje się wciąż aktualna. W Gombrowiczowskiej "Operetce" przygotowanej w warszawskim Teatrze IMKA Mikołaj Grabowski pełni funkcję demiurga. Pojawia się jako dyrygent orkiestry i kreator rzeczywistości.
Wszystko zaś toczy się w rytm znakomitej muzyki Tomasza Kisewettera, tej samej, która towarzyszyła polskiej premierze "Operetki" wyreżyserowanej przez Kazimierza Dejmka przed niemal 40 laty. Teraz została na nowo zaaranżowana i nie wykonuje jej orkiestra, lecz skromny kwartet. Spektakl daje gorzki obraz społeczeństwa ukazany w operetkowej formie, taką "niby historię wesołą, a okropnie przez to smutną". To opowieść o ludziach, którzy nieustannie kogoś udają, poszukując własnej tożsamości. Grabowski rozbiera nas do nagości. Pokazuje pustkę, zawiedzione ambicje, niespełnione nadzieje. Idąc zaś za myślą Gombrowicza, mocno dworuje sobie z dzisiejszych demiurgów i dyktatorów różnych mód, do których nakręcone przez media społeczeństwo ma stosunek niemal wiernopoddańczy.
Jan Bończa-Szabłowski, „Rzeczpospolita", nr 81, 07.04.2014

 

(...) Spektakl w reżyserii Mikołaja Grabowskiego dzieje się w Polsce, na naszym rodzimym wybiegu, z artystami z przemysłu rozrywkowego w rolach głównych. Na dodatek niemiłosiernie sztucznymi i mizdrzącymi się do widza.
Aby show-biznes się kręcił potrzebny jest ktoś, kto poprowadzi go za rękę. W IMCE sprawcą rzeczywistości, istnym demiurgiem, jest sam reżyser, który powołuje do życia kolejne dramatis personae. I tak na scenie pojawia się wachlarz postaci, tworzących przedziwną zbiorowość próbującą znaleźć wspólny język.
(...) Na balu w zamku Himalaj to nie Fior jest kreatorem mód, nie on wymyśla najnowsze trendy. Rzeczywistość wymyka mu się spod kontroli, kiedy na scenie pojawiają się niezidentyfikowane postaci w workach. Okazuje się, że są to dawni polscy arystokraci, którzy w wyniku zmian dziejowych stracili wszystko i teraz błąkają się po świecie w cudacznie dobranych ubraniach z lumpexu. Hrabia Hufnagiel już nie galopuje na przyjęcia, ale z siłą prawdziwego rewolucjonisty rozlicza burżuazję z ich przewinień wobec ludu.
Grabowski robi więc w drugim akcie woltę - z wybiegu dla modelek każe iść na rozstajne polskie drogi, by pokazać, jak zachowujemy się wobec nieodwracalnych zmian; czy z opresji wychodzimy z twarzą czy z połamanymi skrzydłami. W finale podziały na lepszych i gorszych znikają, motorem konsolidacji jest Albertynka, z którą wszyscy wspólnie śpiewają hymn, wysławiający nagość. (...)
Kama Pawlicka, www.teatrdlawas.pl, 27.04.2014