Radom 90.7 FM | Końskie i Opoczno 94 FM | Skarżysko Kam. 94.5 FM | Kozienice 97.9 FM
Na antenie:
PRZEBOJE Z NUTĄ NOSTALGII
Agnieszka Morawska
Patron dnia: św. Cecylia, dziewica i męczennica
Dziś jest: Piątek, 22 listopada 2024
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 208.

RADOM

Wyrok w sprawie usiłowania zabójstwa pod Grójcem

piątek, 03 lipca 2015 12:14 / Autor:
fot. Radom24.pl
Sąd Okręgowy w Radomiu skazał Mateusza R. i Szymona F. za usiłowanie zabójstwa pod Grójcem. Pierwszy dostał 10, a drugi 12 lat więzienia. Dodatkowo mają zapłacić 150 tys. zł poszkodowanemu Dominikowi B.

Do zdarzenia doszło pod koniec lata 2013 roku pod Warszawą. Pracownik budowlany z Katowic Dominik B. stracił palce u ręki oraz został poważnie okaleczony po tym, jak zażądał zapłaty za pracę wykonaną w warszawskiej dzielnicy Mokotów.

Wyrok nie jest prawomocny. Prokurator żądał dla obu oskarżonych po 25 lat więzienia.

Dominik B. współpracował z Szymonem F. około miesiąca. Współpraca układala się poprawnie, czasem pojawiały sie drobne sprzeczki. O decyzji o przerwaniu współpracy z firmą Szymona F. pokrzywdzony poinformował smsem. Pracodawca był winny Dominikowi B. i ok. tysiąca złotych. Po ich odbiór zgłaszał sie dwukrotnie, po wcześniejszym uzgodnieniu telefonicznym. Nie dostał jednak żadnych pieniędzy, musiał więc zawiadomić szefa, Szymona F., że jeśli nie otrzyma wynagrodzenia, zawiadomi PIP. Poinformował też, że ''nie ma za co żyć''. Po tym pracodawca zapewnił, że następnego dnia wypłaci należność. W tym czasie poszkodowany miał już zatrudnienie w innym miejscu. Pieniądze miały czekać w kwaterze, w której pracowali zatrudnieni w firmie Szymona F. Po uzgodniu telefonicznym Mateusz R. i Szymon F. przyjechali po Dominika B. samochodem. Wyglądało na to, że poszkodowany szybciej będzie mógł otrzymać zapłatę, jednak tak się nie stało. W czasie 40-minutowej jazdy okazało się, że kierowca musi coś jeszcze ''załatwić u mechanika''. Jednak droga prowadziła głębiej w las. - Zatrzymaliśmy się na piaszczystej drodze w terenie niezabudowanym - zeznał Dominik Barszcz. Zaprzeczył jednocześnie zeznaniom Szymona F., że otrzymał należność. Dodał także, że po zatrzymaniu, Szymon F. wysiadł z auta, by zapalić papierosa. W pojeździe pozostał przyszły poszkodowany oraz Mateusz R. Szymon F. poprosił, aby wyszli. Zapytał Dominika B. dlaczego straszy go Inspekcją Pracy. - Chcialem tylko go postraszyć, bo potrzebowałem pieniędzy na życie - miał odpowiedzieć Barszcz. W zeznaniu poszkodowanego pojawia się także wątek posiadania przez niego noża, "potrzebnego" w jego nowej pracy. - Będąc w takim miejscu przestraszyłem się i otworzyłem ten nóż - zeznał Barszcz - Szymon F. zabrał mi ten nóż, złapał za kaptur i ciągnął tak, abym nie mógł się wyrwać. Obok szedł Mateusz R. - powiedział przed sądem poszkodowany. Dalej, po ok. 15 minutach Mateusz R. wyciągnął saperkę i tasak. - Mateusz kazał mi kopać grób. Odmówiłem. Potem powiedział, że jak chce, może mi pokazać, jak to się robi i zaczął wymachiwać tasakiem - dodał. Następnie Mateusz R. miał poprosić poszkodowanego aby "klęknął i nie patrzył się". Wtedy został uderzony dwukrotnie. - Myślałem, że R. chce mnie zabić. Czułem, że jestem zasypywany ziemią. Gdyby nie to, że lewy biceps położylem na twarzy, udusiłbym się. Cały czas bylem przytomny - zeznał Dominik B. W wyniku zdarzenia, poszkodowany doznał poważnych obrażeń ciała.