RADOM
W oczekiwaniu na dziewiczy lot
Miał pomóc w walce ze smogiem - tymczasem niewykorzystany czeka na stosowne pozwolenia. System Obserwacji i Wspomagania Analizy Powietrza „SOWA” wciąż zamknięty w pudle, a strażnicy miejscy bez certyfikatu na obsługę drona.
Urządzenie miało być doskonałym narzędziem w rękach strażników miejskich, którzy od lat walczą z zatruwającymi powietrze "kopciuchami". Swój dziewiczy lot maszyna miała rozpocząć już w połowie listopada. Urządzenie, tymczasem, do dziś stoi niewykorzystane, bo Urząd Lotnictwa Cywilnego w Warszawie zwleka z wydaniem certyfikatu upoważniającego na uruchomienie drona.
- Straż Miejska wytypowała czterech mundurowych do obsługi maszyny. Wszyscy pomyślnie przeszli szkolenia i 1 grudnia zdali egzaminy: teoretyczny i praktyczny. W ciągu 30 dni od ich zakończenia mieli dostać certyfikaty. Do dziś ich nie mamy. Niestety, bez tych dokumentów nie możemy ubezpieczyć drona i wylecieć - mówi zastępca komendanta Straży Miejskiej w Radomiu Grzegorz Sambor:
System Obserwacji i Wspomagania Analizy Powietrza „SOWA” to nie tylko dron. To rodzaj stacji badawczej, która w trakcie pracy będzie podpięta pod drona. Stacja będzie wykonywać badania ośmiu parametrów, m.in. pyłów zawieszonych PM 2.5 i PM 10, formaldehydu HCHO, chlorowodoru, cyjanowodoru, temperatury, położenia geograficznego oraz wysokości.
Od lat na największe zanieczyszczenie powietrza narażeni są mieszkańcy Glinic, Kaptura, Plant czy Oboziska. - Maszyna pozwoliłaby nam na objęcie monitoringiem znacznie większego obszaru - dodaje Grzegorz Sambor:
Od 1 stycznia strażnicy miejscy przeprowadzili już 46 kontroli przydomowych pieców. W 6 przypadkach, kontrola zakończyła się nałożeniem mandatu karnego w wysokości 500 złotych.
Szkolenie strażników i zakup drona to wydatek 100 tys. złotych.